Powrót do korzeni. Wiem, wiem, żadna to nowość i nie musi nią wcale być, u nas jednak przeżywa swoją drugą młodość i zainteresowaniem cieszy się ogromnym. Wybawiła się najstarsza, ćwiczyła razem ze mną, a dziś testuje ją młodsza. Oj tak, tego może i nie widać, ale ta skromna pozycyjka wybawiła już jedno dziecko! Dość solidny materiał, bo twarda tektura, mega wzmocnione stronice (ok. stroniczki, gdyż format niezbyt pokaźny, za to w sam raz w łapki dziecięcia), no i rogi zaokrąglone. Ideał, nawet dla ząbkującego dziecka (O, rany! To już?!) I zajmie to to i ciekawym obrazem uraczy, a podczas czytania, gdy staram się wyłapać tekst pomiędzy malutkimi rąsiami, wychwytuję jakieś dziwne posapywania starszej z sąsiedniego pokoju. A schyla się to, a wyciąga szyję i kopie nogami, za każdym razem krzycząc, że przecież ona TO potrafi ;) A jakże! Nie śmiem nawet wątpić ;)
Myślę, iż twórcy tych wygibasów przedstawiać nie trzeba. Wyróżnia się i świeci przykładem w książkowym światku. Ten sam charakterystyczny warsztat, ten sam niesamowity efekt. I nigdy dość jego obrazów! Odważne kolory, rysunki, a 'la dziecięce bazgroły, prosta treść, złożona w obrazie. Jest magia! Oczęta wpatrzone wodzą między żyrafą a słoniem, zerkając kątem na osła. I niech ktoś mi powie, że przecież one wszystkie są takie same... Ha! Może zasada tworzenia obrazów tak, ale nie sama ich esencja i przesłanie zawsze inne i zabawa nowa. Z Carlem podobnie jak z Tulletem, nigdy za dużo, nigdy tak samo. Radocha przy nowej pozycji i za każdym kolejnym razem jest zupełnie inna. Raz bardziej zachwyci koń - TU, a raz słowa - TU i dżdżownica nie pozostaje w tyle - TU. Kolejne również w natarciu. Każda jedna koi nerwy, wysusza łzy, bawi i uczy...
I przy tych pozycjach nie straszą lakierowane strony, wręcz przeciwnie, uroku dodają, kolory się skrzą, a w pełnym słońcu dają oszałamiający efekt (spójrzcie na słonia! - i tu następują oklaski). I choć faktycznie wszystkich jego pozycji nie trzeba mieć na własność, to dobrze do nich chociaż zajrzeć ;) A nóż, to właśnie ta jako następna zawita w wielu domach i cieszyć będzie dziecięce serduszko i oko rodzica.
Cóż polecać nie trzeba, ale mieć warto ;D
"Od stóp do głów"
Tekst i słowa: Eric Carle
Tłumaczenie: Monika Perzyna
Wyd. Tatarak
Warszawa 2012.
Tą książkę mieć muszę...widizałam ja na kilku blogach i mnie zachwyciła...tak samo jak Gąsienica...nie wiedziałam tak do końca na czym polega jej fenomen gdy jej córka po raz pierwszy do rąk nie wzięła...i tekstem się zachwyciłam bo prosty i uczy sporo:) Myamu jeszcze książkę o słowach i o liczbach ale Wiki tylko ogląda, za mała jeszcze by z niej korzystać jak należy:)
OdpowiedzUsuńO liczbach u nas zachwyt wywołała dopiero teraz, mimo ze na półce stała dlugo, oj zdecydowanie za dlugo ;) Moze i ja uda sie tu wcisnac, choc kolejka spora...
Usuń