Czas mija nieubłaganie, człowiek wiecznie zagoniony przed świętami. Leci dokądś, sam nie wie dokąd. I stara się wyrobić z nadmiarem obowiązków, które sam na siebie nałożył...
I jedyne o co prosi bądź chciałby prosić to więcej czasu... By móc ten czas jeszcze bardziej dosadnie zagospodarować.
I ja, i ja prosiłam o dobę dłuższą co najmniej dwukrotnie.
Bo jak to tak dzień bez opowiadania dzieciom historyjek o świętach i Mikołaju, jak to tak święta bez pierników, suszonych owoców, wysprzątanego domku pachnącego goździkami i imbirem, jak to choinka bez ozdób zrobionych własnoręcznie i przez dzieciaki? I jak to tak bez całej tej magicznej otoczki?
A sami wiecie, że na to czasu, tylko czasu brak...
A tu jeszcze codzienne obowiązki...
W tym całym szale zaginąć można, siebie zatracić, rodzinę pogubić i gdzieżże ta cała TRADYCJA...
Wpajała babcia, wpoić wpoiła mama, a ja przekazać dalej pragnę.
Ale jestem, pamiętam, przynajmniej się staram ;)
A jedyne co nam zostaje, pomóc może w cięższych chwilach to wiara. Wiara w Świętego w czerwonej czapce, wiara w Boga i jego/jej moc sprawczą (i tu zagwostka: Bóg jest Kobietą?! No przynajmniej tutaj), samego siebie i nadzieja, że w tym roku przysłużyliśmy się bliskim bardziej niż w poprzednim...
A Wy? Wierzycie? W Świętego???
Bo co się dzieje, gdy zajęci przygotowaniami zapomnimy o najważniejszym? Co się stanie, gdy rozgniewamy Świętego? I jak zachowa się niezadowolony z drastycznego spadku popularności ŚM???
To może być prawdziwy koniec Gwiazdki... Z ozdobami choinowymi, cudną wonią domowych wypieków, świecącymi gwiazdami, a nawet... Nawet bez tańczących mikołajów i nieprawdziwych prezentów w witrynach sklepowych! I sztucznych bród i gwiazd betlejemskich święcących w oknach prawie każdego domu. Niesłychane!
"Wierzcie w Mikołaja!" to świetnie opowiedziany traktat o tym, co może nas spotkać, gdy zagubimy się w świecie otaczającego nas konsumpcjonizmu, wiecznego niedoboru czasu, nadmiaru obowiązków, ale przede wszystkim w świecie, w którym już nikt nie wierzy w Świętego Mikołaja, a w gest rodziców i sztuczną brodę sąsiada... Bosko opowiedziana historia oczami małej dziewczynki, o tym, że "jedna jaskółka wiosny nie czyni", a jedna niezapalona lampka nie świadczy o świątecznej katastrofie... Ale cały stos już na pewno!
Nie traćcie wiary! Nie dajcie się nowoczesnemu świętowaniu i lataniu po centrach handlowych, twórzcie atmosferę, kształtujcie wspomnienia świadomie, bądźcie w gronie rodzinnym. Bo czy naprawdę takie ważne jest by pod choinką leżała połowa asortymentu świetnie zaopatrzonego sklepu z zabawkami? To czas tylko dla Was, rodzinny czas oczekiwania, wspólnych przygotowań, wielu wspaniałych przemyśleń; moment, na który czeka się cały rok... Więc nie dajmy się zwariować na samym finiszu... ;)
I już nie chodzi o samego Świętego Mikołaja, ale o pamięć o nim. O to kim był... Co chciał osiągnąć... Jak do tego dążył... I podążanie za nim. Bo w końcu i tak wszyscy wiedzą, że te podarunki to od rodziców i bliskich, a gest podyktowany w istocie chęcią czynienia dobra, wynagrodzenia za trud, obecność, szacunek i zaufanie bliskiej osoby. Za to, że jest...
I wiem, że nieco nostalgicznie dziś. Nic nie poradzę... Niby to tragikomiczna opowieść, bo można się i pośmiać, a żartów sytuacyjnych całkiem sporo. Tylko przesłanie mocniejsze... A dla kogoś, kogo raziło do niedawna widywanie po dziesięciu ubranych na czerwono krasnoludków w czerwonych czapach a'la Mikołaj aż za mocne... Bo co się stanie, gdy oni wszyscy znikną? Kto będzie nam przypominał o tym, że tylko JEDEN!!! jest prawdziwy, a reszta to pomocnicy? Bo przecież sam by sobie nie poradził... Ale to wersja dla dzieci, My dorośli wiemy, że jemu pomagają trole, prawda?! :)))
Ale fakt, gdyby nie nasze latorośle, już dawno zapomnielibyśmy po co to zamieszanie, na co komu tyle zachodu, tyle przygotowań, jaki w tym głębszy sens, skoro to i tak szybko przeminie... W rękach dzieci przyszłość całej Gwiazdki, one tworzą przyszłość.
I o treści, refleksjach już ani słowa. Nie odbiorę Wam przyjemności odkrywania cudownie skrojonego świata Lotty Olson pod fantastycznie dopieszczonymi ilustracjami Benjamina Chauda. I w tym przypadku już za bardzo nie wiadomo co było pierwsze: tekst czy obraz....Oba wyśmienite, ubawicie się i w zadumę nad losami świata (no może tylko świąt) popadniecie. A całość zgrabnie ujęta w 24 rozdziały, po jednym na każdy dzień radosnych oczekiwań, zdecydowanie umila zimowe wieczory przy herbatce, czy chwile tuż przed zaśnięciem... Tylko momentami chce się jeszcze i jeszcze, bo historyjka wciąga i już wiadomo że nie wytrzyma się do kolejnego wieczora...
To zdecydowanie pozycja dla całych rodzin, dla dzieci, o tym jak ważne jest ich słowo, czyn, dla rodziców, że świat wcale nie jest taki, jakim go odbieramy. Przynajmniej nie musi być ;)
To zdecydowanie pozycja dla całych rodzin, dla dzieci, o tym jak ważne jest ich słowo, czyn, dla rodziców, że świat wcale nie jest taki, jakim go odbieramy. Przynajmniej nie musi być ;)
Zaszufladkowany, skatalogowany, porozpisywany i... nazwany!
Cieszmy się tym czasem, radujmy z rodziną, spędzajmy miłe chwile oczekując przybycia Świętego, ale również pamiętajmy, że to czas Narodzenia Pańskiego. Bo jeszcze troszeczkę oczekiwania przed nami...
I nieco recenzji do napisania!
P.S. Ilustracje love!!! Wciąż... i wciąż... Jak nałóg, niekończąca się, wciągająca nirwana. Przepaść można! :D Sporo Pana Benjamina u nas, sporo... Naoglądać się nie możemy, a lecimy niemalże w kółko ostatnio ;)
Ale co się dziwić, proste w formie, ze szwedzkim sznytem, pastelową kredką i stonowanym, nie dającym zmysłom oszaleć kolorem. Po dziecięcemu z humorem, a mnie rosłą-dorosłą wciągnęły jak dziecko. A i córa jakoś chętniej chwyta po Benjaminowe nowości... Jeśli nasza wyobraźnia ma kształty i pachnie tak cudnie kolorem to zapewne takim!!!
"Wierzcie w Mikołaja!"
Tekst: Lotta Olson
Ilustracje: Benjamin Chaud
Wyd. Zakamarki
Wydanie pierwsze
Poznań 2013
Swietna jest! Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuń