piątek, 8 listopada 2013

Pelerynek i pogoda pod psem


Deszcz leje, pada nieprzerwanie, stuka o szyby, dzwoni o parapety i... nieee, nie sączy się, ciągnie z nieba całymi strugami. Szans na rozpogodzenie żadnych, zaciągnięte na całego, szaro, buro i mokro... A my, my w domu i wcale nam się nie nudzi! :) Rysujemy, wycinamy, przyklejamy, harce wyprawiamy. Obie młodociane uhahane, tylko nam czasem energii już brak. W takich chwilach bierzemy odwet i chwytamy za to, czym w danym momencie zainteresowanie przejawiać zwykła starsza (póki co, młodsza dopiero odkrywa półkę z książkami). I czytamy, role ćwiczymy, przeganiamy się kto ciekawiej, lepiej, zacniej. Aż szczęki nas bolą. Ale nie dziś... Dziś spokój, cisza, sielanka, jak nie u nas. Może i pogoda, może ciśnienie, tylko ten spokój męczący nieco... I ta książeczka co ją młoda wyciągnęła. Pelerynka chciała! I Pelerynka czytamy. Raz, drugi, pięćdziesiąty siódmy... Bo o piesku rzecz tu jest mili Państwo ;) 




W takie deszczowe, jesienne pełną gębą dni dobrze zostać w przytulnym domku, zasiąść przed kominkiem, naciągnąć cieplejsze skarpety na nogi, zaparzyć herbaty i zanurzyć się w błogostanie bądź podumać przez chwilę, nie spiesząc się donikąd. Tylko, że nie zawsze można. Ale i na to jest sposób. Pelerynek Wam wskaże. 
Pozycja o sile przyjaźni, pochopnych decyzjach, asekuracyjnych przedsięwzięciach i... wyrzutach sumienia oraz bystrych wnioskach. Coś dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy nie znoszą banalnych rozwiązań :) I choć trąci nieco myszką w kwestii pewnego stereotypu, wykazując wysublimowane, po trosze zbutwiałe poczucie humoru autora to ja koncept doceniam, a córa łapie całą sobą tą opowiastkę. W końcu kto w taką pogodę psa z domu wygoni?! Albo kota??? :))) W życiu różnie przecież bywa.


Przyjemny, rzeczywisty obraz, bez zbędnych upiększeń, w spokojnych, ale i wyrazistych barwach. Delikatnie nadane faktury i sprytnie wkomponowane elementy na kształt komiksówki sprawiają, że aż chce się czytać. I nic tej pozycji niepotrzebnie nie zagraca. Prosta forma, proste wykonanie, prosty przekaz - koniec. Tekst jak na tematykę jesiennych zawirowań, lekki, niezbyt prozaiczny, ale i nie traktujący o rzeczach niezwykłej, niecodziennej wręcz materii. Ot, taka książeczka niby o niczym, a jednak o całej gamie uczuć i przemyśleń. Tylko czy dziecko jest w stanie je wyłapać? Oczywiście! Te pytania w trakcie pełne niepokoju - "Mamo, czy piesek się zgubił?" "Gdzie on się podziewa?!", "Nie chcę, żeby się był sam, znajdźmy go". A o pozostałych można przecież porozmawiać :)


Fajnym, oryginalnym elementem jest zobrazowanie historyjki, za pomocą ni to znaczków chińskich ni to hieroglifów, imitujących głównych bohaterów, ich jakże niezbędny piecyk, las niczym labirynt, ale także wyrażające potrzeby, które w danej chwili bohaterowie odczuwają. Niebanalny pomysł, element, który może pomóc wytłumaczyć dziecku pewne zjawiska, czynności, zachowania i masę myśli zalewających nas w trudnych chwilach. Niby nic, a jednak coś wielkiego. Bo chyba wiecie, że książki służą nie tylko do czytania i opowiadania, ale stanowią pretekst do bardzo ważnych i niekiedy  niezbędnych rozmów, prawda? :) 



"Pelerynek i pogoda pod psem"
Tekst i ilustracje: Wouter van Reek 
Wyd. Hokus-Pokus
Wydanie pierwsze 
Warszawa 2013r.


2 komentarze:

  1. jestem bardzo ciekawa tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosia, niedługo oddamy do biblioteki pożyczony egzemplarz to sobie weźmiesz :D

      Usuń