A my zapodajemy gwiazdkowe top trendy już teraz. Spokojnie, czasu
jeszcze sporo. Jednak chyba każdy lubi być przygotowany zawczasu.
No dobra, przynajmniej ja ;)
Ciekawam czy wytrwacie do końca, czy może z
wypiekami będziecie śledzić kolejkę. Zapraszam, sporo nowości na
tapecie.
- "Misiowa piosenka" i Benjamin
Chaud
Jak ja lubię tego gościa! No nieprzeciętny jest! Te ilustracje, historyjka. Tym razem sam przedstawił całość i wyszło wcale a wcale, nie mniej niż doskonale! Polecić warto, ubaw jest i gonienie misiaka przy którejś karcie wchodzi w krew i zanim się skończy czytać stronę już go mamy. Oj nagania się ojciec, a podepcze małemu pięty, ale czy go znajdzie?
- "Wierzcie w Mikołaja!" Olsson i Chaud
Ha! Ponownie nasz uwielbiony ostatnio ilustrator ;) Nie próżnuje, oj nie. A tą książkę, przyrzekam, męczyć będziemy od 1 aż do samych świąt, każdego dnia niespieszno, po jednym fascynującym rozdziale, delektując się każdym słowem i radując oczy przecudnymi ilustracjami. Taki wspaniały dodatek do każdego kalendarza adwentowego - bo jeszcze nie wiecie, ale w tym roku przygotowania do Bożego Narodzenia nabiorą nowego znaczenia :)
- "Wiersze dla dzieci" Tuwima, Tuwima i jeszcze raz Tuwima!
Każdy winien znać wiersze Tuwima. Czy to w tym wydaniu (ach! wzdycham - wydanie mego dzieciństwa!), czy w abstrakcyjnej i skłaniającej do uchwycenia pędzla i przelania nadmiaru wrażeń na papier, materiał, cokolwiek, formie wydawnictwa Wytwórnia. To nie ma znaczenia, liczy się znajomość twórczości Pana Juliana :)
- "Zróbmy sobie Arcydziełko"
Deucharsa
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy proponujecie tą książkę swemu dziecku. Notoryczny brak czasu murowany! Pogrążeni w "lekturze" nawet nie zauważycie, że Gwiazdka minęła, a bombki na jaja zamieniać pora. Efekt uboczny - drugi Rembrant, Picasso, a może nawet kolejny Da Vinci... Abstrakcja, perspektywa i te sprawy, wiecie ;) A teraz i znać się musicie, co by dziecku dorównać chociaż :)))
- "Opowiem ci mamo co robią mrówki"
Naszej Księgarni
Warto znać, warto mieć na uwadze, gdy ma się w domu małego fascynata malutkiego świata mrówkowatych, czy tym podobnych insektów. Rewelacyjnie ukazane życie, praca, nawet wypoczynek tych malutkich stworzonek. Bardziej realistycznie i dobitniej się chyba nie dało. Dzięki niej można naprawdę wiele się nauczyć o ich życiu w bardzo krótkim czasie. A twarda oprawa i grube strony, świetne ilustracje, krótki tekst sprzyja przedstawianiu jej naprawdę niewyrośniętym czytelnikom ;) Pozycja całokartonowa, a to się chwali ;)
- "Nowy Jork" Zdenek Mahler
W porównaniu z nim recenzowany jakiś czas temu "Paryż" prezentuje się dość blado. Bo czy znacie Nowy Jork? Ale tak jak należy? Historia , kultura, zwyczaje mieszkańców, architektura aż po same znane wszem i wobec marki?! Naprawdę skrupulatnie zanotowane, rzetelnie przedstawione fakty, intrygujące i wciągające informacje. Nie, nie można pominąć, przejść obojętnie. Jeśli nie dziecku, kupcie ją sobie. Polecamy ;) ( nasze latorośle również jeszcze na nią za małe :D)
- "Narwańcy, uwodzieciele, samotnicy"
Barmana
Tego atlasu nie ważcie się wypuszczać z rąk. Zabawny, idealnie zgrany, pouczający, dający chwilę wytchnienia w tym szaleńczym świecie, wnoszący nową jakość i prezentujący to co dzieciaki uwielbiają. Nie ma to jak paru świetnie dobranych kumpli i wspaniale dograne paczki przyjaciół. Nieprawdaż?! Tylko tekstu brak ;( A szkoda...
- "Nie każdy umiał się przewrócić"
Tellegen
I tu kolejna niespodzianka! Cudnie skomponowana opowieść o tym, co zwierzęta potrafią, a czego muszą się jeszcze nauczyć. Historyjki o możliwościach, zdolnościach, marzeniach, ich spełnianiu, na poważnie i z humorem, z dreszczykiem, zabawą i rozmachem. O zwierzętach, zupełnie inaczej ;)
- Seryjka o Albercie Bergström – "Pośpiesz
się, Albercie", "Dobranoc, Albercie Albertsonie",
"Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie", "Kto
obroni Alberta?", "Albert i tajemniczy Molgan",
"Sprytnie, Albercie".
Szwedzka popularna opowieść o nieco niesfornym, niezwykle pomysłowym, czasem humorzastym, mega zabawnym chłopcu imieniem Albert. I cóż z tego, że w oryginale miał na imię Alfons, a w każdym kraju, w którym go wydawali nazywał się zupełnie inaczej?! ;) My kochamy Albercika za to jaki jest, a nie jak się nazywa :)
A i owszem można by było dołożyć jeszcze parę tytułów (nam to zawsze mało), bo i "Dziwne zwierzęta" i "Inna Podróż", są cudne i co dzień nas zachwycają, a "Książę w cukierni" nam się od niedawna marzy. Ciekawi też jesteśmy kiedy nadejdzie "Pora na potwora"... No i może jakieś nowości jeszcze nas zaskoczą?! Czas pokaże... :) A póki co zapraszam do lektury i na kolejne recenzje.
A ja jak rok temu pytam... Od której zaczynamy??? :)))
A ja się cały czas zastanawiam ,czy kupować Opowiem ci, mamo co robią mrówki. Z jednej strony kusi, a z drugiej ile można mieć podobnych książek?
OdpowiedzUsuńWszystko zależy... Czy faktycznie sporo macie podobnych w treści, czy obrazach książek, czy może nawet je kolekcjonujecie całymi seriami, od tego czy dzieci wykazują zainteresowane tego typu "lekturami", czy ta kolejna pozycja tylko półkę z książkami zasilać będzie, a nie oko cieszyć, mózg stymulować...
UsuńPowiem szczerze, że ta książka wybitnie przypasowała starszej, choć przez te kartonowe stronnice ja bardziej o młodszej myślałam kupując ją ;) A starsza akurat na etapie poznawania świata mrówek, wypuścić z rąk jej nie chce nawet w nocy.
Myślę, że nie ma sensu kupować 10 książek łudząco do siebie podobnych :) Jednak ta zdecydowanie się wyróżnia, jest o CZYMŚ ;) A mrówencje i inne "fajne robale" (słowa córy:)) od zawsze dzieci fascynują ;)))
Pisałam o tym już, na samym początku bloga niemalże - http://peek-a-boo-boo-by-evie.blogspot.com/2012/07/bardzo-godna-gasiennica-eric-carle.html - u nas insektomania trwa w najlepsze :)))