poniedziałek, 30 września 2013

Mapowanie, czyli wydawnicze podróże, małe i duże...

"Mapy. 

Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata" 



Tej pozycji i jej młodszej siostry zdecydowanie przedstawiać nie trzeba, a o samą drobiazgową recenzję niezwykle trudno. Czemu?! Każdy zapewne widział okładkę i po kilka stron, zachęcających do przygarnięcia całości. Jednak żmudne i całościowe zaprezentowanie tej pozycji to nie lada wyczyn. Ta książka to istne perpetum mobile, im lepiej chcesz ją przedstawić tym więcej rzeczy wydaje Ci się niezmiernie ważne i im bardziej się przykładasz, tym mocniej utwierdzasz się w przekonaniu, że nie jest to z gruntu możliwe. Zatem jeśli czegoś Wam zabraknie, piszcie śmiało w komentarzach, może w ten sposób da radę okiełznać całość w jednym miejscu zamiast wertować Internet w te i nazad ;)


Muszę Wam zdradzić, że na tą pozycję to ja swojego czasu czekałam z wszechogarniającą i niczym niepohamowaną niecierpliwością. Miejsca sobie znaleźć nie mogłam! Gdy ją tylko dopadłam, przepadłam... Godzinami przeglądałyśmy ze starszą, młodsza niczego nieświadoma siedziała cichuteńko w brzuszku i delektowała się spokojem. Jej, na ile wypraw od tamtego czasu wyruszyłśmy, ile świata paluchem po mapach zwiedziłyśmy. A czego się dowiedziałyśmy przy tym! Zakątki ziemskiego globu nie kryły przed nami tajemnic, żyjątka nie pochowały się w głębinach oceanu, a wszelkie zabytki potrafimy pokazać bez mrugnięcia okiem. No dobra większość z nich ;)


Wiecie doskonale, że "Mapy" to nie jakiś tam zwyczajny zbiór map bez żadnego ładu, składu, zdania wyjaśnienia, a z samą historią dla rozeznania. Te "Mapy" to cudowna wyprawa w nieznane, podróż o jakiej każde dziecko marzy, bo bez wychodzenia z domu, a z taką ilością przygód, że głowa mała. No i przecież zawsze mama lub tata jest obok, radą wspomoże, usiądzie obok, wytłumaczy. No a Ty? No niby wiesz, że istnieją takie, a takie kontynenty, ale pojęcia zielonego brak o tym, co znaleźć tam można, ilu mieszkańców zasiedla te tereny, a co niektórzy nawet flagi przypisać by nie potrafili do odpowiedniego kraju. Ale to wszystko da się nadrobić! Zaczynając od Mapy Świata możemy już sobie wyobrazić co nas dalej czeka. To jak zaglądanie do paszczy wygłodniałego lwa... Jak nic Was pochłonie! Zatem przygotujcie sobie wolne popołudnie i do dzieła! Strona po stronie. Do samiuteńkiego końca, nieśpiesznie.

 Zapewniam, że poznacie nie tylko państwa i ich powierzchnię, najważniejsze ich miasta ze stolicami włącznie, ale i najpopularniejsze imiona, zwyczaje tam panujące, florę, faunę, rzeki, jeziora, jak i również stroje ludowe, góry, wulkany i lodowce, jeśli takowe występują, zabytki, najważniejsze osobistości pochodzące z tego kraju od wynalazców po pisarzy, czy też rośliny uprawne, najciekawsze zajęcia sportowe, w których możemy wziąć udział. Jest tego cała masa! Nie sposób wymienić wszystko naraz, bo każda mapa to jak zaglądnięcie do magicznego świata "Mamoko". Na to trzeba czasu ;) Trzeba cierpliwości. Trzeba ochoty by móc wyławiać kolejne perełeczki i łączyć je w jeden ciąg. W tych rysunkowych światach ukryta jest cała, no niemalże cała prawda o naszej Ziemi. Ta pozycja to jedna wielka skarbnica wiedzy, encyklopedia życia z atlasem geograficznym. Ja Cię! Co ja bym dała, żeby w stosownym momencie z takiegoż uczyć się w podstawówce! Czyż nie tak powinny wyglądać lekcje geografii? Dziś mamy tę możliwość, nasze dzieci mogą uczyć się z czegoś, co przedstawia zagadnienia w sposób przystępny ciekawy i przede wszystkim w formie zabawy. Brak nudy, zmuszania, czy wielogodzinnego ślęczenia. Wiedza sama wchodzi do głowy i jest utrwalana niemalże natychmiast.


 Rewelacyjne i niezwykle pomocne w nauce i przyswajaniu jest wspomaganie obrazów tekstem, wyjaśnianie zawiłości, dodawanie ilustracjom odpowiedniego wydźwięku i o zgrozo, nie możliwym jest spamiętanie tego wszystkiego naraz, choć wierzę, że być może w końcu się to któremuś dziecku uda :D

Tak, tak za ilustracjami i tekstem stoją państwo Mizielińscy i za tą pozycję i jej niej kontynuację niejednokrotnie pokłony im bito. Wyobraźcie sobie papier z naszych czasów, taki matowy, szorstkawy, nieco zżółknięty, ale nie za bardzo, gruby i jednocześnie mocny, sprane kolory niczym z naszych książek, niewymuszone, oryginalne, tchnące rodowitym PRL-em obrazy, bez odrobiny sztuczności, nowoczesnych i komputerowych rozwiązań. Achhhhh! Majstersztyk! I ten format! Powalający, oddający mapom całą ich potęgę, pozwalający na swobodne brodzenie nie jednej pary, ale i kilku parom rąk jednocześnie. Zaproście przyjaciół i bawcie się dobrze! Do dyspozycji macie 6 kontynentów, 46 państw i aż 51 map! Podróż dookoła świata w jeden wieczór? A czemu nie?! Choć osobiście delektowałam się tą pozycją znacznie dłuuuuuużeeeeej ;P Tak, tak. Dla dzieci to i dla dorosłych (czasem odnoszę wrażenie, że dorośli więcej z niej radochy mają, za to dzieci z namaszczeniem przeglądają, wodzą palcem, wypytują - oj, wojny o tą pozycję zdarzyć się mogą w niejednej rodzinie ;P).



I niech jedyną słuszną rekomendacją będzie to, że dziecię moje starsze wyłącznie przy tej książce wysiedzi  w miejscu zdecydowanie dłużej niż przy innych. A ją trudno zatrzymać choćby na parę sekund!
Ha! I ciekawa jestem, czy jest coś co dodalibyście do którejś z map, czego nie zrobili ilustratorzy. Osobiście znalazłam raptem parę rzeczy ( brak Argentyny! ;( No, ale nie można mieć wszystkiego), jednak uważam, że pozycja ta jest niezwykle wręcz szczegółowo opracowana, świetnie przygotowana, rewelacyjnie wydana (matowa okładka!!!) i nie ma w niej chyba niczego czego mogłabym się przyczepić i czego by mi brakowało.

Na początku zaznaczone są na mapie Świata omówione i rozrysowane mapy, taki spis treści z odesłaniami do odpowiednich stron, za to na końcu króciutka wędrówka po flagach państw świata. Niezwykle przdatna rzecz!

Ogółem: CUDO! Według mnie ta pozycja powinna zasilać książkowe szeregi każdej szanującej się dziecięcej półki z książkami! O!


"Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata"
Aleksandra i Daniel Mizielińscy
Wydawnictwo Dwie Siostry
Wydanie pierwsze
Warszawa 2012


 "MAPOWNIK,

czyli praktyczny kurs mazania po mapach"



 Cudownym wręcz dopełnieniem do "Map" (o ile można w ogóle można uznać je w jakimkolwiek sensie za niekompletne!) jest "Mapownik". To w nim zawarte jest wszystko czego nie znaleźliśmy w Wielkiej Księdze. Ha! Możliwość bazgrania, wyżycia się na kartkach papieru, rozładowania emocji nagromadzonych w trakcie czytania o mapach. Podtytuł jest całkowicie i bezapelacyjnie słuszny! Ja jako dziecko zawsze chciałam coś ulepszać (cholerka, a zostało mi to do dzisiaj), ale odwagi brakowało na ulepszanie oryginałów :) A tu... Proszę. Można mazać, rysować, szkicować, dorabiać, przerabiać i jeszcze mieć z tego radochę, zero wyrzutów sumienia, czy jakichś wątpliwości o słuszność działania. Zasiadamy i do dzieła! I rodzicu nie trwóż się, tylko zasiadaj i z dzieciem razem dawaj się ponieść. Podobno w każdym jest odrobina artysty (ale nie każdy od razu o randzie Pabla Picassa ;P).


W formie zbliżony do swojego starszego brata. Niewiele różniąca się czcionka, podobna krecha, bo ilustratorzy Ci sami, format a jakże zacny i zapraszający do sporej zabawy. Tylko karty nieco cieńsze, nie wiedzieć czemu... Za to, za to wyjawię Wam, że "Mapownik" to tak naprawdę blok z wyrywanymi kartami! Wystarczy wyrwać odpowiednią ilość i rozdzielić pomiędzy zainteresowanych ;) Zatem czy przyjdą znajomi naszej dzieciny, czy lekko pochrapujemy w niedzielne rodzinne popołudnia z nudów w ruch wystarczy puścić zaledwie kilka zadań i pomysły na rozwiązania same się pojawiają. A i dobra rada. Przygotujcie kilka zestawów kredek, ołówków, mazaków i pędzli do farb. Na potrzeby zdjęć przegoniłam towarzystwo, ale zaraz po zakończeniu nie miałam serca. Na ewentualne poprawki musiałabym zdobyć kolejny egzemplarz!


 Znajdziecie tu wszelakie nawiązania do "Map", sprawdzona zostanie Wasza i Waszych potomniastych wiedza wyciągnięta z poprzednika oraz znajomość podstawowych prawd o życiu i pewnych prawideł w nim funkcjonujących. Ogółem, nie ma to tamto sprytem i yntelygencyją wykazać się pora! A kto za mały od tego rodzic jest by pomóc. My z naszą niemalże czterolatką rozwiązujemy razem kolejne ćwiczenia,  nawet teraz  siedzi obok mnie i podpytuje co należy zrobić, ale w większości sama się domyśla.
O różnorodności, zawołał artysta i padł na zawał, a dziecię me maltretuje ten egzemplarz już 15 raz (zawsze gdy jej się karty kończą zaczyna od początku, w ten sposób nawet skrawek wolnej przestrzeni nie pozostanie, a i wszelakie pomysły znajdą swe odwzorowanie na papierze.

Czego można się spodziewać, otwierając "Mapownik"?! Oj, poprzez znajomość państw, miast, zabytków, kultur i narodowości aż po pytania o najsłynniejszych piłkarzy, wygląd japońskiego tradycyjnego stroju czy rysowanie własnego, wymyślonego państwa. Po zakończeniu uzupełniania kart zaroi się wprost od zwierząt i roślinności, wszystko nabierze rumieńców, kolorów, a niekiedy ich nadmiar wylewać się z nich będzie (zwłaszcza jeśli idzie o farbę ;P). I przyznać muszę, że ta sztywna podstawa (patrz --> ostatnia strona) nieco mnie zdziwiła początkowo, ale obecnie uważam ją za genialną! Ileż to razy zdarzyło nam się jako dziecko oczywiście odrabiać zadania domowe na kolanie??? No ileż?! A tu takie proste rozwiązanie :) Niech no się znajdzie ktoś kto ponarzeka na te wydania. I cóż, że nie wszystkie mapy opisane, i cóż, że zadanie zbyt proste/trudne/banalne/oczywiste/niepozorne i kto by tam jeszcze wymyślił jakie. Pomysł, wykonanie, format, wydanie wszystko od A do Z g-e-n-i-a-l-n-e!!!


 Jeśli znudzi Was kursik mazania możecie zajrzeć na przeciwległe strony. Na odwrocie każdego zadania widnieją postacie, które mają dość ważne rzeczy do przekazania. Bo czy wiedzieliście, że każde państwo ma jakieś swoje ukryte znaczenie albo że w Australii mają najoryginalniejsze zwierzęta na świecie, gdyż większości gatunków nie znajdzie się w innych częściach naszego globu? A jesteście w stanie wymienić wszystkie nazwy najwyższej góry świata? Normalnie zagadki rodem z National Geografic, który nomen omen uwielbiam! A i parę praktycznych porad, ciekawostek, czy też opisów do wykonywanych zdań się znajdzie. Pozycja na dłuuuugaaaaśne jesienne i słotne, a wkrótce i zimowe, smutne wieczory. Na poprawę nastroju, zapobieganie nudzie, zamiast bajek w tv i gier na komputerze. Jest w końcu tyle tych rysunkowych książeczek, a ta jest absolutnym must have tego sezonu! To już nie zwykłe "godne polecenia"... To bez pardonu, ale z polotem polecam! A co! ;D



  
"Mapownik, czyli praktyczny kurs mazania po mapach"
Aleksandra i Daniel Mizielińscy
Wydawnictwo Dwie Siostry
Warszawa 2013



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz