czwartek, 5 września 2013

"Gdzie jest wydra, czyli śledztwo w Wilanowie" i pokrótce o tym jak na 10 sposobów złapać wydrę



Wrzesień pod znakiem Dwóch Sióstr czas zacząć! 

Od tej pory aż do końca września pojawiać się będą przeróżniaste recenzje tegoż wydawnictwa, czasem bardziej znane, a o których nie wspomnieć grzechem by było, czasem perełeczki, które na światło dnia codziennego wyjść powinny. Co, kiedy, ile - możecie tylko zgadywać! 



A w dzisiejszym temacie - WYDRA.
Jaka wydra? Na co ona komu wydra? I jakim cudem w takiej ogromnej rezydencji znaleźć tak małe stworzonko? I czemuż to, ach czemuż należy się aż tak spieszyć, znudzi jej się chowanie to sama przyjdzie... Aj! Błąd w założeniu. Wydra dzika, uparta, niczym kot sama znaczy swoje ścieżki i rzadko kiedy łączy je z ludzkimi. A jednak ta połączyła i nawet serce króla zdobyła. I to kogo! Jana III Sobieskiego. 
Znieść chrapania nie mogła, więc się wyniosła (króla o wybaczenie prosić powinnam, że mu tu czarny PR smaruję, ale cóż tam) i szukaj wiatru w polu, igły w stogu i wydry w pałacu. I do tego ulubienica zniknęła w imieniny króla, gdy goście zjechać się mieli, a król niepocieszony i zadumany siedzi. No to rusz, dzieciaczki do oględzin zagonić, a niech szukają, zabawę przy tym mając przewspaniałą.

Mądra, świetnie skonstruowana, przezabawna, intrygująca i pouczająca gra książkowa. I mogłabym tak dalej wymieniać bez końca. Naprawdę świetnie to ktoś wykombinował i nie trzeba było do tego Tulleta. Wystarczyła Pani Dorota i para niezwykle zdolnych ilustratorów, by powstało cudo, którym długo się zachwycałyśmy ;) I to nie żaden bajer, zerknijcie: 



 Zabawcie się w detektywów i wraz z Minionkiem, Murmurkiem, Fanfanikiem i Pupusieńką (przezwiska królewskich potomków - wbrew pozorom Fanfanik był najstarszy ;P) poszukajcie królewskiej maskotki. A szukać przyjdzie Wam w rezydencji, gospodarstwie bądź w ogrodzie lub we wszystkich tych miejscach jednocześnie, jeśli się uprzecie. Sami macie możliwość wyboru z kim się dziś bawicie w detektywów i gdzie rozpoczniecie swoje poszukiwania. Odnalezienie wydry to doskonały pretekst na zajrzenie we wszystkie kąty rezydencji króla, w które do tej pory zaglądać nie wypadało bądź okazji nie było. Zabawy i radochy po same łokcie (tak, wiem, że pachy, ale w kontekście mi nie leży). Serio naganiać się trzeba nieźle, bo zwinna ona niebywale. Z każdą z tych osób znaleźć wydrę można w jeden sposób (no chyba że się mylę, to wyprowadźcie mnie z błędu :D) i tak długo będziemy odsyłani aż natrafimy na uciekinierkę, zatem zawodu dziecku nie sprawimy. Szczęśliwa zguba wróci w końcu do właściciela, a dziecię zazna smaku zwycięstwa, bo przecież wydra została odnaleziona. A gdzie, nie zdradzę. Sami poszukacie :)

A jeśli tylko się zgubicie w tym wielkim pałacu, zerknijcie na wyklejkę (wewnętrzna strona okładki i karta zaraz za/przed nią; patrz --> 2. i 11. fotografia), a szybko odnajdziecie miejsce, w którym obecnie jesteście. Kolejny wartościowy dodatek.


Oprócz znakomitego i wciągającego tekstu, pełnego łamigłówek, zachęty do podejmowania decyzji, trafnych bądź trefnych wyborów, ale i rozwiązań oraz tłumaczeń,  mamy także objaśnienia do niego. Krótkie, napisane odpowiednio mniejszą czcionką, a wnoszące w tekst nowe, często niezbędne do zrozumienia całości informacje, ale nie zakłócające głównej treści. I to z nich tak szczerze wyłapuje się najwięcej historycznych ciekawostek, dotyczących króla, jego rodziny, dworu, czy samego pałacu. Dowiecie się m. in. czym był Gabinet Holenderski, co to jest fraucymer, jakie mamy rodzaje koni i dlaczego służba musiała niekiedy wkładać liberie (a cóż to są liberie?! - tak, to też). Zapamiętacie także kim był kuchmistrz i jakie miał zadania, czym zajmowała się ochmistrzyni oraz kim był hetman wielki koronny. 

Interesujące rozwiązanie i dzieci z tego wyciągają ważne wskazówki, zdobywają wiadomości, którymi mogą zaskoczyć panie w przedszkolu czy nauczycieli w szkole. Co jedli, w co się ubierali, jak mówili dworzanie, służba, czy sam król i jego najbliższe otoczenie. Informacji całe multum i potrzeba naprawdę wielu poszukiwań, by wszystko spamiętać.
Warto również być świadomym, iż pozycja ta powstała we współpracy z Muzeum Pałacu w Wilanowie, zatem wszystko jest zgodne z zarysem historycznym, dokumentami i pamiątkami, które możecie tam obejrzeć. Ktoś się wybiera? :) 


A te ilustracje to my uwielbiamy!!! Po trzykroć! Państwo Mizielińscy znają się doskonale na tej sztuce (tak, tak, to Ci od "Map") jak mało kto i cieszą nas swoimi arcydziełami nie po raz pierwszy i na pewno nie ostatni. "Mamoko" to nasz pierwsza książka, od niej wszystko się zaczęło, od niej rozpoczęły się rozmowy, działania, w końcu ruszył blog. Sentyment mamy do tej kreski i aż łza się w oku kręci, żadnej pozycji tychże ilustratorów nie odpuścimy. 

Faktury, desenie, tła obrazów, zdobienia mebli, kolory idealnie zgrane, drobne dodatki w formie marchewek, ciastek, czy kwiatów w ogrodzie i ten gdzie niegdzie ukazujący się ogon wydry. I ta tapeta w sypialni króla, i draperie przy łożu, a oprawa obrazów, krzeseł, ornamenty na komodach, szafach, czy drzwiach, sama  zastawa stołowa... Całość stworzona prostą, acz jak bardzo doświadczoną kreską. Dorzuciwszy jeszcze po
dziecięcemu przedstawione sympatyczne twarze bohaterów i ich przezabawne wyrazy zyskujemy książkę, o której zapomnieć się nie da. Nas cieszy już dość długo. Przerabiana w te i nazad setki, czy nawet tysiące razy, za każdym razem odkrywała swoje tajemnice. Uwierzcie na słowo lub nie, ale za pierwszym razem nie znajdziecie wydry we wszystkich miejscach. Za dużo skakania ze strony na stronę, za dużo odsyłania do zbyt ciekawych miejsc, a przecież każdy kąt należy dokładnie obejrzeć; emocji i śmiechu aż brzuchy bolą. Na dłuższą metę nie da się tego wytrzymać i dlatego uwielbiamy tę pozycję. Aż chce się do niej wracać raz za razem. Ogromny plus za ten pomysł i buźka dla wydawnictwa za jej wydanie. 

A teraz razem piękne dzię-ku-je-my!



Jeżeli jest coś, co przeoczyliśmy, dajcie znać w komentarzu ;) 
To jest jedna z tych książek, gdzie można się wśród drobiazgów zgubić, zanim się kogoś znajdzie ;D 

Jest jeszcze pewne bardzo fajne miejsce, do którego czasem zaglądam i oko na zdjęciach zawieszam. Zapraszam do Państwa Mizielińskich, z pewnością się odnajdziecie, a i rozumek nieco ku Waszej uciesze zyska, w końcu poznanie ich twórczość i to nie tylko tą papierową:




"Gdzie jest wydra, czyli śledztwo w Wilanowie" 
Tekst: Dorota Sidor
Opracowanie graficzne: Aleksandra Mizielińska i Daniel Mizieliński
Wydawnictwo Dwie Siostry
Warszawa 2012




3 komentarze: