Odkąd tylko zobaczyłam urywki z wnętrza tej pozycji, zapragnęłam ją mieć. Po to, by móc nakreślić, tłumaczyć dzieciom, czym jest prawdziwe życie i że ono lubi się czasem dziwnie układać. Dokładając wspaniale przedstawioną odmienność ludzkich bytów i ich różne koleje losu, osiągamy literaturę doskonałą. I gdy tylko dostrzegłam informację o jej wznowieniu, w radosnym uniesieniu i w podskokach z przyklaśnięciem w dłonie kliknęłam "Kup!". Odkąd jest z nami ani razu nie pożałowałam swojego ruchu, a jej przeglądanie zawsze wprawia mnie w nieco "melancholijny" nastrój. Jeśli dołożyć do tego zachwianą gospodarkę hormonalną zaraz po urodzeniu kolejnego dziecka to osiągamy Niagarę łez wylanych i Mount Everest chusteczek higienicznych. Tak, tak, to już nie melancholia, ale prawdziwy dramat...
Istotnie ważny temat sensu życia, podjęty niby pobieżnie, ale nie zaniedbujący najważniejszych jego etapów; oszczędna kreska, forma i treść; zakończenie z przytupem oraz potok łez wylanych po kolejnych oglądach i czytaniach... Całość wskazuje, że jest to pozycja nie tyle godna polecenia, lecz całkowicie niezbędna w domach, w których pojęcie otaczającej rzeczywistości jest ukazywane jedynie prawdziwie i bez pardonu, a nie w krzywym zwierciadle i wyłącznie z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem.
Serge
Bloch jak zawsze udowadnia, że ilustracyjny przepych w dziecięcej lekturze jest
całkowicie zbędny. Trzy kolory (dla uparciuchów nawet dwa, bo ponoć
biały to nie kolor, a jego brak ;) ), absolutne minimum, a tworzą
pozycję, o której ciężko zapomnieć. Wyryty trwały obraz nie pozostawia złudzeń. Przez całe życie zastanawiamy się jak zabić czas, który dłuży
się momentami, a to on nas zabija.
Prostota przekazu i jedynie słuszna prawda wywołują nieprzyjemny dreszcz. Ta prawda bywa niewspółmiernie bolesna... Rani umysł,
przeszywa ciało i nie chce być inna.
Jedynie biel
koperty, czerń zarysu postaci przewijających się na kartach opowiadanej
historii i krwista czerwień symbolizująca upływający czas, oczekiwanie, linię życia nakazuje zatrzymać się, zastanowić zanim pójdzie się dalej. Ta linia - nasza linia, wiąże się z innymi, łączy z jedną, dwiema, kilkunastoma innymi trwale,
przeplata przez całe życie, rozdziela się na drobniejsze, dając życie innym, plącze i prostuje. Ale jest,
świadczy o nas, naszym istnieniu, a gdy jej braknie, gdy się urywa...
Jak w
życiu, radość miesza się ze smutkiem, łzy rozgoryczenia ze łzami
szczęścia, marzenia ze stagnacją, a na każdym kroku zmuszeni jesteśmy
czekać na rzeczy prowizoryczne i wielkie. Jako dziecko i jako dorośli.
Na święta, pierwszą gwiazdkę i prezenty; na ukochaną osobę; na bliskich; miłość i na spokój. Na wszystko razem i cokolwiek z osobna.
"A ja czekam" to prawdziwe
życie opowiedziane za pomocą sznurka. Skoro uważasz, że czerpiesz z niego
garściami, wykorzystujesz każdą jego chwilę, nanosekundy zapełnione na
maksa to pomyśl... Każdy z nas na coś czeka, niezwykle aktywnie bądź intrygująco biernie... Czekamy. Całe życie. I czy jesteśmy w tym
chaotyczni i niecierpliwi, czy skupiamy się i w spokoju ducha odprawiamy znane nam mantry, wszyscy
boimy się końca tej historii... A on pozostaje niemiłosiernie niezmienny.
"A ja czekam"
Tekst: Davide Cali
Ilustracje: Serge Bloch
wydanie drugie
Wydawnictwo Hokus-Pokus
Warszawa 2013.
Jeśli opcja komentarza nadal jest dla Was niedostępna,
wystarczy odświeżyć stronę raz, czy dwa :)
wystarczy odświeżyć stronę raz, czy dwa :)
po pierwszym zdjęciu myślałam, że nie będzie o książce, że to prawdziwa koperta :) ilustracje świetne, podoba mi się zamysł, choć ja na razie nie jestem gotowa na takie smutne treści :(
OdpowiedzUsuńMałgosia ta książka to kwintesencja życia, jego skondensowany sens. Nic smutnego, zakończenie napawa raczej optymizmem (z lekką tylko nutką egzystencjalnego rozżalenia), że pozostawiamy po sobie to, co mogliśmy najcenniejszego - kolejne życie ;)
UsuńAaa, wzruszyłam się!
OdpowiedzUsuń