niedziela, 26 maja 2013

"A ja czekam" Davide Cali, Serge Bloch


Odkąd tylko zobaczyłam urywki z wnętrza tej pozycji, zapragnęłam ją mieć. Po to, by móc nakreślić, tłumaczyć dzieciom, czym jest prawdziwe życie i że ono lubi się czasem dziwnie układać. Dokładając wspaniale przedstawioną odmienność ludzkich bytów i ich różne koleje losu, osiągamy literaturę doskonałą. I gdy tylko dostrzegłam informację o jej wznowieniu, w radosnym uniesieniu i w podskokach z przyklaśnięciem w dłonie kliknęłam "Kup!". Odkąd jest z nami ani razu nie pożałowałam swojego ruchu, a jej przeglądanie zawsze wprawia mnie w nieco "melancholijny" nastrój. Jeśli dołożyć do tego zachwianą gospodarkę hormonalną zaraz po urodzeniu kolejnego dziecka to osiągamy Niagarę łez wylanych i Mount Everest chusteczek higienicznych. Tak, tak, to już nie melancholia, ale prawdziwy dramat...


Istotnie ważny temat sensu życia, podjęty niby pobieżnie, ale nie zaniedbujący najważniejszych jego etapów; oszczędna kreska, forma i treść; zakończenie z przytupem oraz potok łez wylanych po kolejnych oglądach i czytaniach... Całość wskazuje, że jest to pozycja nie tyle godna polecenia, lecz całkowicie niezbędna w domach, w których pojęcie otaczającej rzeczywistości jest ukazywane jedynie prawdziwie i bez pardonu, a nie w krzywym zwierciadle i wyłącznie z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem.


Serge Bloch jak zawsze udowadnia, że ilustracyjny przepych w dziecięcej lekturze jest całkowicie zbędny. Trzy kolory (dla uparciuchów nawet dwa, bo ponoć biały to nie kolor, a jego brak ;) ), absolutne minimum, a tworzą pozycję, o której ciężko zapomnieć. Wyryty trwały obraz nie pozostawia złudzeń. Przez całe życie zastanawiamy się jak zabić czas, który dłuży się momentami, a to on nas zabija.



 Prostota przekazu i jedynie słuszna prawda wywołują nieprzyjemny dreszcz. Ta prawda bywa niewspółmiernie bolesna... Rani umysł, przeszywa ciało i nie chce być inna.
Jedynie biel koperty, czerń zarysu postaci przewijających się na kartach opowiadanej historii i krwista czerwień symbolizująca upływający czas, oczekiwanie, linię życia nakazuje zatrzymać się, zastanowić zanim pójdzie się dalej. Ta linia - nasza linia, wiąże się z innymi, łączy z jedną, dwiema, kilkunastoma innymi trwale, przeplata  przez całe życie, rozdziela się na drobniejsze, dając życie innym, plącze i prostuje. Ale jest, świadczy o nas, naszym istnieniu, a gdy jej braknie, gdy się urywa...

Jak w życiu, radość miesza się ze smutkiem, łzy rozgoryczenia ze łzami szczęścia, marzenia ze stagnacją, a na każdym kroku zmuszeni jesteśmy czekać na rzeczy prowizoryczne i wielkie. Jako dziecko i jako dorośli. Na święta, pierwszą gwiazdkę i prezenty; na ukochaną osobę; na bliskich; miłość i na spokój. Na wszystko razem i cokolwiek z osobna.

"A ja czekam" to prawdziwe życie opowiedziane za pomocą sznurka. Skoro uważasz, że czerpiesz z niego garściami, wykorzystujesz każdą jego chwilę, nanosekundy zapełnione na maksa to pomyśl... Każdy z nas na coś czeka, niezwykle aktywnie bądź intrygująco biernie... Czekamy. Całe życie. I czy jesteśmy w tym chaotyczni i niecierpliwi, czy skupiamy się i w spokoju ducha odprawiamy znane nam mantry, wszyscy boimy się końca tej historii... A on pozostaje niemiłosiernie niezmienny.



"A ja czekam" 
Tekst: Davide Cali
Ilustracje: Serge Bloch
wydanie drugie
Wydawnictwo Hokus-Pokus
Warszawa 2013.


Jeśli opcja komentarza nadal jest dla Was niedostępna,
wystarczy odświeżyć stronę raz, czy dwa :)


3 komentarze:

  1. po pierwszym zdjęciu myślałam, że nie będzie o książce, że to prawdziwa koperta :) ilustracje świetne, podoba mi się zamysł, choć ja na razie nie jestem gotowa na takie smutne treści :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosia ta książka to kwintesencja życia, jego skondensowany sens. Nic smutnego, zakończenie napawa raczej optymizmem (z lekką tylko nutką egzystencjalnego rozżalenia), że pozostawiamy po sobie to, co mogliśmy najcenniejszego - kolejne życie ;)

      Usuń