wtorek, 12 lutego 2013

"Pchła Szachrajka" Jan Brzechwa


Inspiracja, inspiracja... Ktoś (nie wskażę kto --> Olga z O tym, że ) zaprosiła niedawno na konkurs. Do przedstawienia wspomnienie z dzieciństwa w formie pisanej, zdjęcia, piosenki, czy czegokolwiek innego, co nam to dzieciństwo najbardziej przypomina. I się zaczęło... Siedzę i myślę... I się zdecydować nie mogę... Raaany, tyle tego jest! Tyle cudownych wspomnień i jak tu wybrać to jedno, jak je opisać?! Nie sposób ująć to tak krótko, jednym zdjęciem, sprzętem, zabawką, czy wierszykiem, nawet piosenką...
Dlatego dziś... Dziś zdecydowanie tekst, który niezaprzeczalnie przywołuje te najmilsze, niemalże książkowe wspomnienia. I choć forma nowa, nie bardzo w moim klimacie to jak najbardziej trafiona dla milusińskich, bo córka od dawna przegląda zachwycona ;)


Zatem pytam: "Chcecie bajki? Oto bajka..." 
Tekst pewnie każdemu znany, bo i autor zacny i szanowany. Toż to sam Brzechwa przecież!

Jakiś czas temu ruszyłam ostro z kampanią "poznaj smaki mojego dzieciństwa" i zapoznajemy córę z tym, co myśmy widzieli, czytali, oglądali... Jest tego trochę. Kolejka się ustawiła i lawina ruszyła. Zaopatrzeni w odpowiednie pozycje książkowe, projektor Ania i slajdy oraz zapas bajek na DVD pokazujemy, tłumaczymy i wspólnie rewelacyjnie się bawimy ;) A że mamie już ciężko się poruszać to staram się utrzymać nieletnią w miejscu (jakby to było w ogóle możliwe) i zająć czymś kreatywniejszym niż ciągłe skakanie, tańce i niekończące się szaleństwa.


Edycja platynowa Wydawnictwa Wilga w ilustracji Macieja Szymanowicza. I git! Fajne wydanie w twardej oprawie z nieco pozłacaną okładką (zależy pod jakim kątem się na nią spojrzy, daje to dość niezwykły efekt), ciekawie przedstawione na ilustracjach, które nomen omen mnie nie przekonały. Tak naprawdę nie wiem czemu... Bo w końcu mają to coś. Są oryginalne, łączą się z tekstem, prezentują to, co powinny, są zabawne, a postacie o okrągłych kształtach i buziach, powyginanych w nienaturalny sposób kończynach, zupełnie tak jakby nie posiadały kości, występują w cudnych, sznurowanych bucikach. No, a te fryzury i ubrania jakby z poprzednich epok, kapelusze, parasole, nawet kabaretki, loczki-koczki... W każdym detalu niesamowicie zachęcające do zatrzymania wzroku właśnie na nich, a ja mimo to czuję przesyt formy nad treścią. Być może wynika to z mojej ostatniej mega wielkiej skłonności do minimalizmu we wszystkim (ha, spróbujcie tego z dziecięcą wyprawką! ;P Jak się okazało - da się!). Tym bardziej cieszy mnie, że córci się podoba, często do niej wraca i za każdym razem, gdy ma ją w łapkach szczerzy ząbki w uśmiechu ;) Także całość wychodzi na plus. Ja zajmuję się tekstem, który uwielbiam, a dzieciątko pozytywnymi, niesamowicie nasyconymi kolorem, charakterystycznymi dla Pana Szymanowicza obrazami. I obie jesteśmy bardzo zadowolone. 


A czemu akurat "Pchła Szachrajka", a nie "Rymobranie" A. Frączek, czy też Juliana Tuwima "Wiersze dla dzieci" z tej samej platynowej serii? To wszystko przez Anię i te slajdy. W dzieciństwie parę razy w tygodniu zasiadaliśmy wszyscy, całą rodziną do obejrzenia bajek na projektorze i wtedy się zaczynało... Chwilowy chaos, bo każdy krzyczał swój tytuł, podejmowano decyzję, co leci jako pierwsze, a za moment zalegała cisza jak makiem zasiał. Seans się rozpoczynał! Ja zawsze krzyczałam o "Pchłę..." tak mi się podobało to jej zabawne podejście do życia, lekkość z jaką przychodziło jej kłamstwo, czy też oszukiwanie, sposób przechytrzenia innych, fajne przygody i ich ogrom. Cała była taka szachrajkowa... Mimo że malutka to potrafiła dokonać rzeczy wielkich, często niezwykłych... Dlatego wnosząc po usposobieniu mojej córy i jej niespokojnej, ciekawej świata duszy stwierdziłam, że zapała uczuciem do tej pozycji choć w niewielkim stopniu dorównującemu mojemu. No cóż, nie pomyliłam się! A już niedługo rozpoczniemy własne, wieczorno-rodzinne seanse dla córy ;))) Aż się nie mogę doczekać!!!



"Pchła Szachrajka" 
Tekst: Jan Brzechwa
Ilustracje: Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo Wilga 
Warszawa 2010 


8 komentarzy:

  1. A my mamy "Wiersze dla dzieci" Tuwima, a dziś dostałam w swoje łapki "Rymobranie" Frączek :)I muszę przyznać, że absolutnie uwielbiam ilustracje pana Szymanowicza. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i tak trwam w tym nieodmiennie :) "Pchła..." wygląda równie zachęcająco. A seansów zazdroszczę :) I wspomnień również...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również byłam nimi zachwycona kupując tą pozycję. Jakoś tak ostatnio mi się zmieniło. Może to tylko hormony?! ;)

      Usuń
  2. Też mam tą serię ksiązeczek. Chociaż córce pokazuje takie "stare" wydania. Ostatnio przytachałam od teściowej całą torbe książek z dzieciństwa mojego męża. Historia o Koziołku Matołku albo ksiązka w kształcie rękawiczki po prostu mnie rozczuliły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę te "starsze" wydania. Zawierają tyle wspomnień... ;)

      Usuń
  3. :) ja uwielbiam tak ilustrowane książeczki i polecamy nasze:) http://mamapomyslma.blogspot.com/2013/02/trzy-swinki.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo mamy mamy pchłę w tym wydaniu.. I wciąż czytamy, na okraglo! Jagoda ma swoje ulubione 'momenty' (np. o sloniu ;) a w Rymobraniu- o psach w poczekalni ;)) Lubię te wydania, choć pan Szymanowicz nie jest moim najulubieńszym ilustratorem ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, słoń jest oryginalny i przyciąga uwagę dzieci. U nas od początku bezprecedensowo rządzą małe pchełki i ich zabawy ;)

      Usuń
  5. mamy to wydanie :) Ewa lubi! my lubimy! :)

    OdpowiedzUsuń