Sądziliście, że poród to dla kobiety trudne przeżycie? No racja, do łatwych tego przeżycia nie da się zaliczyć. Ale teraz spójrzcie na to ze strony rodzącego się maluszka. I naiwnie człowiek uważa, że takie maleńkie dzieciątko nic nie czuje, o niczym nie myśli, niczego w takiej chwili nie pragnie...
Wyłaniamy się z bezpiecznego maminego "brzuszka", gdzie wszystko było naszym światem, każdy oddech mamy, każde czknięcie było znane, a bicie serca wprawiało w błogostan; w całkiem nowe, absolutnie nieznane nam środowisko. Wszystko widzimy, słyszymy, nawet czujemy po raz pierwszy, nic nie jest nam przychylne i nic, ale to całkowicie nic nie przypomina nam o ciepłym "domku"... Oddech sprawia fizyczny ból, muśnięcie, delikatny powiew powietrza rani skórę, oczy niemiłosiernie pieką, a uszy rozdzierają podniesione głosy krzątających się wokół ludzi... Nic nie jest takie na jakie wygląda. Świat nam, dorosłym znany, jest absolutnie nie do zniesienia dla noworodka - zbyt jasny, zbyt głośny, wypełniony nieskończoną ilością bolesnych doświadczeń. Jest po prostu straszny...
I mamy brak, za to pełno ludzi w maskach, pełno nieprzyjemnych zabiegów, jakaś rurka w gardle, zimna waga i nieprzyjazne ręce szarpiące, obracające, a nie dające ukojenia i bezpiecznej przystani. A do tego jeszcze ta pustka potem i zimne, nieogrzane pieluszki, kocyki czy inne gadżety...
Wyłaniamy się z bezpiecznego maminego "brzuszka", gdzie wszystko było naszym światem, każdy oddech mamy, każde czknięcie było znane, a bicie serca wprawiało w błogostan; w całkiem nowe, absolutnie nieznane nam środowisko. Wszystko widzimy, słyszymy, nawet czujemy po raz pierwszy, nic nie jest nam przychylne i nic, ale to całkowicie nic nie przypomina nam o ciepłym "domku"... Oddech sprawia fizyczny ból, muśnięcie, delikatny powiew powietrza rani skórę, oczy niemiłosiernie pieką, a uszy rozdzierają podniesione głosy krzątających się wokół ludzi... Nic nie jest takie na jakie wygląda. Świat nam, dorosłym znany, jest absolutnie nie do zniesienia dla noworodka - zbyt jasny, zbyt głośny, wypełniony nieskończoną ilością bolesnych doświadczeń. Jest po prostu straszny...
I mamy brak, za to pełno ludzi w maskach, pełno nieprzyjemnych zabiegów, jakaś rurka w gardle, zimna waga i nieprzyjazne ręce szarpiące, obracające, a nie dające ukojenia i bezpiecznej przystani. A do tego jeszcze ta pustka potem i zimne, nieogrzane pieluszki, kocyki czy inne gadżety...
I
gdzie cieplutkie, kojące ręce mamusi, słodziutki zapach jedynej
żywicielki i jej cudownie bijące, miarowo, spokojnie serduszko?! Jest
tylko pusta przestrzeń, chłodna aparatura, obcy ludzie i ten sterylny,
nieprzyjemny zapach.
Leboyer pokazuje jak uczynić to przejście maluszka do nowego świata mniej dramatycznym, pełnym miłości i łatwiejszych do zniesienia doznań bez stawania na głowie i zbytniego cudowania. Przyciemnione światło, zasłonione okna, zaciągnięte żaluzje, przyciszone głosy, unikanie sporów, odsuwanie na bok nerwów, a po narodzinach kojące ciało i oddech mamy, ściszony głos taty i dotyk, ten dotyk, który daje spokój i bezpieczeństwo. Narodziny stają się łatwiejsze, zmniejszona ilość bodźców nie przyprawia malca o palpitację, a ciepło i zapach mamy niweluje całą resztę. I kto powiedział, że dziecko po porodzie musi płakać, czy drzeć się jak opętane?! Zbytni spokój noworodka stanowi dla nas swoisty problem i natychmiastowe nasuwanie się pytań o jego zdrowie i prawidłowe odruchy. A według Leboyera stan ten powinien być całkowicie normalny. Od nas i poziomu naszej wiedzy, orientacji, wyboru miejsca narodzin, uzgodnień z lekarzami, położnymi i jakości wdrożenia planu porodu zależy, w jaki sposób pozwolimy przyjść na świat naszemu dziecku.
Pozycja jak najbardziej godna polecenia. Pomimo małego formatu, maksimum treści. "Narodziny bez przemocy" wypełnione są naprawdę dobrym słowem, radą i możliwościami wartymi rozważenia.
"Narodziny bez przemocy"
Frédérick Leboyer
Z języka francuskiego przełożył: Adam Szymanowski
Wyd. Mamania
Warszawa 2012.
Pozycja jak najbardziej godna polecenia. Pomimo małego formatu, maksimum treści. "Narodziny bez przemocy" wypełnione są naprawdę dobrym słowem, radą i możliwościami wartymi rozważenia.
"Narodziny bez przemocy"
Frédérick Leboyer
Z języka francuskiego przełożył: Adam Szymanowski
Wyd. Mamania
Warszawa 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz