piątek, 4 stycznia 2013

"Narodziny bez przemocy" Frédérick Leboyer



Sądziliście, że poród to dla kobiety trudne przeżycie? No racja, do łatwych tego przeżycia nie da się zaliczyć. Ale teraz spójrzcie na to ze strony rodzącego się maluszka. I naiwnie człowiek uważa, że takie maleńkie dzieciątko nic nie czuje, o niczym nie myśli, niczego w takiej chwili nie pragnie...


Wyłaniamy się z bezpiecznego maminego "brzuszka", gdzie wszystko było naszym światem, każdy oddech mamy, każde czknięcie było znane, a bicie serca wprawiało w błogostan; w całkiem nowe, absolutnie nieznane nam środowisko. Wszystko widzimy, słyszymy, nawet czujemy po raz pierwszy, nic nie jest nam przychylne i nic, ale to całkowicie nic nie przypomina nam o ciepłym "domku"... Oddech sprawia fizyczny ból, muśnięcie, delikatny powiew powietrza rani skórę, oczy niemiłosiernie pieką, a uszy rozdzierają  podniesione głosy krzątających się wokół ludzi... Nic nie jest takie na jakie wygląda. Świat nam, dorosłym znany, jest absolutnie nie do zniesienia dla noworodka - zbyt jasny, zbyt głośny, wypełniony nieskończoną ilością bolesnych doświadczeń. Jest po prostu straszny...

I mamy brak, za to pełno ludzi w maskach, pełno nieprzyjemnych zabiegów, jakaś rurka w gardle, zimna waga i nieprzyjazne ręce szarpiące, obracające, a nie dające ukojenia i bezpiecznej przystani. A do tego jeszcze ta pustka potem i zimne, nieogrzane pieluszki, kocyki czy inne gadżety...
I gdzie cieplutkie, kojące ręce mamusi, słodziutki zapach jedynej żywicielki i jej cudownie bijące, miarowo, spokojnie serduszko?! Jest tylko pusta przestrzeń, chłodna aparatura, obcy ludzie i ten sterylny, nieprzyjemny zapach.


Leboyer pokazuje jak uczynić to przejście maluszka do nowego świata mniej dramatycznym, pełnym miłości i łatwiejszych do zniesienia doznań bez stawania na głowie i zbytniego cudowania. Przyciemnione światło, zasłonione okna, zaciągnięte żaluzje, przyciszone głosy, unikanie sporów, odsuwanie na bok nerwów, a po narodzinach kojące ciało i  oddech mamy, ściszony głos taty i dotyk, ten dotyk, który daje spokój i bezpieczeństwo. Narodziny stają się łatwiejsze, zmniejszona ilość bodźców nie przyprawia malca o palpitację, a ciepło i zapach mamy niweluje całą resztę. I kto powiedział, że dziecko po porodzie musi płakać, czy drzeć się jak opętane?! Zbytni spokój noworodka stanowi dla nas swoisty problem i natychmiastowe nasuwanie się pytań o jego zdrowie i prawidłowe odruchy. A według Leboyera stan ten powinien być całkowicie normalny. Od nas i poziomu naszej wiedzy, orientacji, wyboru miejsca narodzin, uzgodnień z lekarzami, położnymi i jakości wdrożenia planu porodu zależy, w jaki sposób pozwolimy przyjść na świat naszemu dziecku.

Pozycja jak najbardziej godna polecenia. Pomimo małego formatu, maksimum treści. "Narodziny bez przemocy" wypełnione są naprawdę dobrym słowem, radą i możliwościami wartymi rozważenia.



"Narodziny bez przemocy"
Frédérick Leboyer
Z języka francuskiego przełożył: Adam Szymanowski
Wyd. Mamania
Warszawa 2012.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz