Smutna opowieść o tragicznym przeżyciu. Irytująco szczera i niezwykle bliska sercu dziecka, które straciło ojca. Prawdziwa, taka o umieraniu i samej śmierci, o odradzaniu i składaniu życia po kawałku na nowo. Nieznośna, bolesna, ale i pogodna, ciepła, przynosząca spokój... Tylko te zatrważające fragmenty nowej rzeczywistości wplecione w codzienność - mama ciągle porządkująca dom, ale nie wyrzucająca niczego po tacie, za to wycierająca ukradkowo uciekające miliony łez, koc w kratę, dający wyłącznie chwilowe ukojenie oraz pozorne bezpieczeństwo, nawet brzoskwiniowy sernik nie przynoszący pocieszenia w tych najtrudniejszych momentach...
I tylko ten malutki, śmieszny ptaszek - kowalik jest w stanie przywołać uśmiech na twarzy małej dziewczynki, Andzi, bo to z nim związana jest największa tajemnica jej i taty. Przecież tak dobrze mieć coś, czego można się kurczowo złapać, zatrzymać wspomnienie, które należy tylko do nich, a przywołuje tysiąc pokrewnych... Choćby to jak godzinami przesiadywali w parku, szukając nowych śladów ptaków, czy obserwując norkę pewnej jeżowej rodzinki. One przeminęły bezpowrotnie, nie powrócą, a jednak wspaniale je mieć i przywoływać w okrutnych chwilach zwątpienia we wszystko, w cały otaczający świat i w ludzi.
Pogodny obraz ciężkich chwil, melancholijny nastrój przerywany wydarzeniami dnia codziennego. I nowa znajomość pomagająca znieść ogromne pokłady cierpienia nieznajdującego ujścia. Tylko ta cisza i brak rozmów o ukochanym, nieobecnym w domu tacie rani i nie pomaga. Mama w końcu również cierpi i nie jest w stanie ukryć tego faktu przed córką. Niepokojące momenty rozświetla przyjaciel z podwórka - Jeremiasz, który także ma swoje tajemnice i jego nowy kudłaty kolega... Każdą, nawet najcięższą próbę pomagają znieść najbliżsi, choć i chwile samotności i osobistych przemyśleń są tu niezwykle potrzebne, a wręcz czasami wskazane.
Nieźle wpasowane w smutną historię ilustracje Emilii Dziubak, czasem niedosłowne, stanowiące wyłącznie suplement, czasem doskonale wyjaśniające to, czego w tekście zabrakło. Niezwykle pięknie uzupełniające tło do wydarzeń, z którymi niesamowicie trudno sobie poradzić. Taki wycinek z życia, jakże niepokojący i kojący zarazem... Spokojne, tchnące nostalgią i jesiennym klimatem obrazy potęgują odczucia żalu, ale i wspólnoty, rozrzewnienia i przykrych wspomnień oraz pogody ducha i możliwości cieszenia się z najdrobniejszych przyjemności... Podziwiamy i dziękujemy. Wyjątkowo mało takich pozycji na naszym rynku, bo i nie wszyscy potrafią tak trafnie i dobitnie opisywać uczucia najmłodszych i nie wszyscy są w stanie zakupić książkę, która zamiast radości przynosi zadumę, a czasem i łzy.
Bezsprzecznie porusza, rani i daje pocieszenie... Kwintesencja przemijalności życia...
"Dziewczynka z parku"
Tekst: Barbara Kosmowska
Ilustracje: Emilia Dziubak
Wydawnictwo W.A.B.
Wydanie pierwsze
Warszawa 2012.
Ciężki temat, ale my z tych, co z Dzidziolem o wszystkim rozmawiać chcą.
OdpowiedzUsuńBo pewnych tematów nie należy unikać. Choćby były nie wiem jak bolesne, warto rozmawiać.
UsuńNie słyszałam o tej pozycji, dobrze że o niej napisałaś my też żadnych tematów w domu nie chcemy omijać więc chyba warto mieć ją w domu.
OdpowiedzUsuńwidziałam, ale nie mam, trochę czuję się niegotowa. może nie ja-Olga, ale ja-matka. dorosnę do niej, dorosnę.
OdpowiedzUsuńA i właśnie - tu sedno sprawy. Matce ciężko ją czasami czytać, a jeszcze ciężej tłumaczyć pewne kwestie... Jednak nie omijamy, dorastamy ;)
Usuńpiękne ilustracje. Jeszcze w rękach nie miałam.
OdpowiedzUsuń