czwartek, 27 grudnia 2012

"Tatsu Taro. Syn smoka" Miyoko Matsutani


Historia ta zaczyna się jak każda inna... Taro to leniwy chłopiec, którego nie interesowało nic poza zabawą i obijaniem się przez całe dnie. Podczas gdy inni pracowali, by mieć czym wykarmić rodziny, on przesiadywał na szczytach gór, pochłaniając kolejne dango (rodzaj przekąski - tutaj ryżowe bądź jaglane uformowane w kulki ciasto) przygotowane przez zapracowaną babkę. Mimo że miał dobre serce i nie był złym chłopcem, nie przynosił nikomu szkody, ale i nikomu zbytnio nie pomagał. Przyszła jednak taka chwila, w której wszystko miało się odmienić...


 Jako że Taro otrzymał przydomek Tatsu, czyli smok, posiadając po dwie łuski niewiadomego pochodzenia po obu bokach ciała, dowiaduje się od babki, która go wychowuje legendy o swojej matce. Jak się okazuje, być może ona nadal żyje... I jak to w takich historiach bywa, chłopiec postanawia matkę odnaleźć.


Naprawdę świetnie napisana, ba, nawet przetłumaczona, opowieść o tym, co ważne: o przyjaźni, ratującej życie i miłości matki do syna, syna do matki, opiekuńczości najbliższych i ciężkiej pracy, która okazuje się być niekiedy syzyfową... Książka podzielona jest na dwie części: pierwsza poświęcona poszukiwaniu przyjaciółki, druga matki. I nie ma co porównywać, obie równie wyborne ;)

Tatsu Taro uświadamia nas, że nie warto skupiać się wyłącznie na sobie, nie przynosi to żadnych korzyści, a pomoc bliźnim opłaca się zawsze. Wędrując w poszukiwaniu swojej przyjaciółki, spotyka czerwonego diabła, któremu pomaga, zamiast czynić szkodę (w końcu to on porwał jego przyjaciółkę), może zatem liczyć na jego późniejszą pomoc. Pozbywając się czarnego diabła, przyniósł spokój mieszkańcom okolicznych wiosek, a zaciągając się do pracy u Kurzej Bogaczki, uczy się uprawy roślin. Każda z jego nowych przygód przynosi mu wymierne korzyści, uczy pokory, cierpliwości i tak naprawdę życia. Z małego chłopca wyrasta na mężczyznę, który potrafi i chce zadbać o innych. Przemiana iście faustowska! I jaki przykład dla dzieci ;D


Opowieść jaka by się nie wydawała napisana jest rewelacyjnie, nie ma w niej żadnej ckliwej nuty, nikt nie rozpacza, nie użala się, wszyscy pracują, a główny bohater skrojony jest wręcz idealnie. Czasem po niektórych lekturach pozostaje niesmak zbyt szeroko opisanych wewnętrznych przeżyć postaci, tutaj jednak sama przygoda, przeżycia jak najbardziej ściśle zwarte i nie wyrastające poza szeregi książki dla dzieci. Choć pewne fragmenty młodszym dzieciom można darować, to spokojnie polecać mogę dla dzieciaczków od 2 lat. Nawet do snu... ;)


O czymś jeszcze miałam... No tak, nie zapominajmy o tym, co stanowi tło dla opowieści. Czy raczej jest doskonale wpasowanym jej elementem. Ilustracje są boskie! Chwytając za ten egzemplarz, nie miałam pojęcia co za cudo. Historii nie znałam, pozycję trzymałam pierwszy raz w ręce, nawet na oczy wcześniej nie widząc nigdzie... I przepadłam z kretesem. Pomyślicie nic szczególnego, odpowiem - nic bardziej mylnego. To, co wydaje się proste takim nie jest, gdy kreskę prowadzi Piotr Fąfrowicz.


"Tatsu Taro. Syn smoka"
Tekst: Miyoko Matsutani
Ilustrował: Piotr Fąfrowicz
Przełożył z japońskiego: Zbigniew Kiersnowski
Wyd. Media Rodzina
Poznań 2010.


2 komentarze: