czwartek, 20 grudnia 2012

"Skrzaty" Wil Huygen


Wspaniała i mocno szczegółowa opowieść, trącająca encyklopedią, czy traktatem, opartym na przeszło dwudziestoletnich badaniach prowadzonych na d skrzatami. Autor niezwykle poważnie podchodzi do tematu, przedstawiając ich życie, skupiając się na różnicach malućkich ludzi i oddzielając skrzaty od innych małych i nieco większych stworzeń. Bo jak się domyślacie to wielki błąd nazywać skrzata elfem, a trolla skrzatem, a grzech jeszcze większy pomylić go z uldraszką czy nimfą rzeczną... ;) Trzeba być bardzo ostrożnym. Choć wszystkie wydają się równie mistyczne, istnieją, czy tego chcemy czy nie ;) Szkoda tylko, że nie dane nam jest je widywać... 


Pozycja skupiająca studia wokół tych wspaniałych, małych stworzeń prezentowana na 212 sztywnych i sporych rozmiarowo stronach, wydana została w twardej oprawie (z nielicznymi wybłyszczeniami). Wszystko to razem z oryginalnym podejściem autora sprawia wrażenie literatury naprawdę fachowej. To nie byle książka o jakichś tam stworzeniach! To prawdziwa bomba, mega skupisko wszelkich informacji dotyczących życia, funkcjonowania, mieszkań, czy domów,  kultury i zwyczajów skrzatów, przeznaczona nie tylko dla dorosłych, ale i dla dzieci. Czemu w ten sposób, w tej kolejności?! Ze względu na to nieprzejednane przekonanie autora o własnej racji, o tym, że to, co opisuje jest prawdą, a nie efektem wybujałej fantazji zgorzkniałego tetryka... ;P Pozycja wydaje się być całą prawdą i tylko prawdą, a nie żadną tam bajką o muminkach.
 Och, jak ja lubię takie pozycje! Wil Huyegen całkowicie nas przekonał i o istnieniu bądź nieistnieniu skrzatów nie mamy co dyskutować. Kupując tę pozycję przyjmujemy to po prostu za pewnik ;) Zwłaszcza, że większość rodziców czyni to z sentymentem, przypominając sobie własne dzieciństwo ;)


Dźwigając to tomisko do naszego domku, ogromniasty uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Nie mogłam się doczekać, gdy usiądziemy wspólnie i przejrzymy całość od deski do deski. Tak bardzo chciałam przedstawić tą książkę mojej córce już teraz, natychmiast. Chciałam, by wiedziała, czym zaczytywaliśmy się z tatą, jakie obrazy mamy w pamięci i jak one na nas wpłynęły. I z wielką przyjemnością pewną dawkę sentymentu przekażemy naszym latoroślom ;) 


Cudownie jest wspólnie zaglądać do ich domu, przyjglądać się codziennym zajęciom, móc spojrzeć na zwyczaj zaślubin, czy chociażby poczytać o wykorzystywaniu roślin do celów leczniczych... I czy ktoś zdawał sobie sprawę z tego jak skrzaty pomagają zwierzętom, co robią zimą, jak wytwarzają narzędzia i ile mają dzieci? I że ciąża Pani Skrzatowej trwa 12 miesięcy, a skrzacie dzieci używają pieluch do 12 roku życia? Czysta abstrakcja, nieprawdaż? ;)
Te wszystkie cudne, niewiarygodne wiadomości opatrzone są wprost bajecznymi ilustracjami Riena Poortvlieta. Czasem nieco zamazane, niewyraźne pozostawiają szerokie pole dla wyobraźni zarówno dzieci jak i dorosłych. Czego nie dopowie kreska, zrobi nasza wyobraźnia ;) W naszym przypadku zadziałało. Pamięci nie da się oszukać i choć niektóre rzeczy pamięta się zgoła inaczej to ogólny zarys pozostaje niezmieniony. Ilustracje z dzieciństwa ożywają i pozwalają marzyć, ponownie...
"Skrzaty" się po prostu kocha albo nie zwraca się na nie w ogóle uwagi. Ot i cała prawda ;) 


Z mojej strony polecam również zawarte niemalże na samym końcu "Skrzacie legendy", piosenki oraz dodatki stanowiące wyjaśnienie etapów powstawania książki. Całkiem miły dodatek ;) No i oczywiście wywiad z Tomtem Haroldsonem, skrzatem, który tchnął życie w całą opowieść i uzupełnił ją w skrzacie wydarzenia rodzinne i szacunek do Matki Natury oraz niezwykłą garść informacji, a w sumie to różnic między ludźmi a skrzatami. 

Jeśli ciekawi jesteście całości, sięgnijcie po nią... 
Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś szczególnego, jakiejś drobnostki, faktu z ich życia, również sięgajcie... 
I ostatecznie sięgnijcie, gdy w długi zimowy wieczór siedząc przy choince z rodziną zastanawiacie się jak wypełnić czas w oczekiwaniu na Mikołaja i podarki...

Polecamy całym sercem i mamy tylko jedną prośbę. Skoro widzicie to tomisko po raz pierwszy, czytacie po raz pierwszy - nie negujcie, otwórzcie się na całą masę dziwnych, ale i cennych informacji, pozwólcie działać wyobraźni na najwyższych obrotach i przede wszystkim przypomnijcie sobie o tym malutkim dziecku, gdzieś tam w środku. Ono potrzebuje odrobiny magii, nieco więcej fantazji i ogromne ilości niesamowitych historii ;D I miłego czytania i oglądania!


"Skrzaty" 
Tekst: Wil Huygen
Ilustracje: Rien Poortvliet
Wyd. Bona
Wydanie pierwsze w tej edycji (edit: ależ oczywiście, że wznowienie ;P)
Kraków 2011 


4 komentarze:

  1. Czekałam na jakąś sensowną recenzję tej książki i oto wiem ,że mieć ją muszę:)Nie mam nic przeciw ,by odpłynąć w skrzatów krainę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to dziwne (i smutne), ale ja "Skrzatów" w ogóle z dzieciństwa nie kojarzę :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydanie pierwsze to raczej nie jest, a raczej wznowienie ;-)
    Piszę tak, ponieważ pamiętam tę książkę z dzieciństwa! :-)

    "Skrzaty" są przepięknie zilustrowane i po prostu je uwielbiałam.

    Zaś czytając recenzję wzruszyłam się jest piękna, ze ślicznymi zdjęciami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham ta ksiazke od pierwszego wejrzenia, ma w sobie taka magie, ze jak ja otwieram to czas sie zatrzymuje i staje sie dzieckiem :)

    http://fabrykapomponika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń