wtorek, 4 grudnia 2012

"Naciśnij mnie" Hervé Tullet


Autora tej książki, jak i samej książki przedstawiać dogłębnie chyba nie trzeba... Każdy widział, każdy wie, gorzej... Prawie każdy ją ma! Czemu więc zdecydowałam się spośród tych wszystkich stojących na naszych półkach zaprezentować dziś akurat tą?! Decyzję pomogła podjąć mi córeczka. To ona wskazała, że ta i żadna inna. I choć u nas ta pozycja gości dość długo to przeżywa już swoją drugą, czy nawet trzecią  młodość. A niedługo, niedługo dołączy do niej kolejna cudowna książka Tulleta i to po polsku! Ale ciiii! Córa jeszcze nieświadoma, o niczym nie wie... ;) Co tu dużo mówić, lubimy takie nietypowe pozycje książkowe w formie gier, zabaw, przekładanek, rozkładanek. I cóż z tego, że na niektóre Dziewczę me jest za małe jeszcze, a na niektóre za duże? Oczywiście to według danych z okładek, ja tam nie zauważyłam, żeby z którejś wyrosła, czy do jakiejś nie dorosła. Zabawa jest zabawą, a jeśli jest zajmująca i cieszy to czegóż chcieć więcej?! ;)


Jak to się zatem odbywa? Co dzień rano, w południe bądź wieczorem "Naciśnij mnie" ląduje w łapkach dziecięcia, które przewraca, klepie, klaszcze, naciska, potrząsa, a nawet obraca... No dzieje się jednym słowem! Są emocje, jest atrakcja! I najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że przewracając strony córa już wie, co ma robić, nie chce korzystać z mojej pomocy, choć siedzę obok, obserwuję i objawiam gotowość do przeczytania jej choć jednego polecenia. A ona... Ona twierdzi, że jest już duża i że sama umie. Fakt, kiedy ona tak wyrosła?!


Założenie dość proste, różne wariacje na temat kolorowych kropek na białym bądź czarnym tle, na pierwszy rzut oka całość wydawać się może dość chaotyczna. Postępując jednakże według instrukcji, strona po stronie, książka nabiera innego znaczenia. To interaktywna gra, najprostsza książkowa forma i taką ją ubóstwiam! Postępując wg instrukcji np. pocierając, czy naciskając wskazaną kropkę i przewracając kartkę zauważamy zmianę. Pojawia się więcej kropek lub też zmieniają kolor, mieszają się, powiększają. Co strona to kolejna niespodzianka! Można nad tą pozycją siedzieć godzinami, bo gdy raz skończymy, możemy na nowo grać w nią od ostatniej do pierwszej strony... Tam i z powrotem i wszystko się jak najbardziej zgadza! A dla zainteresowanych i osób doskonale władających językiem francuskim oraz chcących przekazać tę wiedzę swoim dzieciom wydawca pozostawił na każdej lewej karcie tekst w oryginale. C'est magnifique!  

A tak swoją drogą jest paru naprawdę wyśmienitych ludzi, którzy tworzą niepowtarzalny kanon interaktywnych książek, takich, które fascynują, urzekają i nie sposób się od nich oderwać, a do tego sprawiają najmłodszym tyle radości w postaci niczym nieskrępowanej, niekiedy mocno twórczej zabawy. Do takich pozycji często się wraca i dobrze mieć je pod ręką, gdy na dworze szaro, pada deszcz, panują zawieje i zamiecie... Niewątpliwie na naszej liście owych "czarodziejów" jest H. Tullet. W niejednej postaci... Czy po polsku czy po angielsku, czy to książka w formie układanki, czy skupiająca się bardziej na zmyśle dotyku. Nieważne!
Spoglądając na ilustracje poniżej moja córa chwyciła czystą kartkę i stworzyła własną wizję kolorowych kropek. Zatem wariacji na jej temat może być znacznie więcej niż przedstawia sam autor. Wystarczy tylko chęć i dziecięca wyobraźnia!


I pomyśleć, że obawiałam się, iż pozycja ta nieodpowiednia okaże się dla wówczas dwuletniej dziewczynki, gdyż mimo twardej lakierowanej (!) oprawy, karty były dość cienkie. Sama przeglądając ją miałam wrażenie, że mogę niechcący ją uszkodzić. Jednak udało nam się zdobyć wydanie z tymi mocniejszymi, sztywniejszymi stronami (ponoć wydawca co nieco poprawił i obecnie na jakość narzekać nie można). Książka sprawdzana była w naprawdę różnych warunkach przez około rok i nic, absolutnie nic jej się nie stało, wytrzymała jest, a warto dodać, że dostęp do niej, jak i do wszystkich innych córka ma nieograniczony.  Sama sięga, "czyta" tudzież przegląda i... odkłada. Ale to tylko wtedy, gdy ma ochotę... ;P 



"Naciśnij mnie"
Tekst i ilustracje: Hervé Tullet 
Tłumaczenie: Marta Tychmanowicz
Wyd. Babaryba 
Warszawa 2011
Wydanie polsko- francuskie


8 komentarzy:

  1. A ja jeszcze nie mam tej ksiązki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić! ;D

      Usuń
  2. Mojego Malucha na razie ta książka wcale nie kręci. Tymczasowo daliśmy synkowi znajomych, który ma 2,5 roku. Za jakiś czas zrobimy kolejne podejście. Za to inne książki tego autora robią u Malucha furorę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Niech zgadne, mix and match i reszta?! U nas też poszły na pierwszy ogień ;) Dla mniejszych dzieci, takich poniżej 2 lat rewelacja!

      Usuń
  3. My mamy i nawet mój 4-latek świetnie się przy niej bawi. Choć na pierwszy rzut oka wydawac by się mogło że to tylko kropki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie są zwykle kropki, to tulletowa magia ;D

      Usuń
  4. zawsze znajdzie się ktoś, kto przeczyta i powie: - nie znałem, świetne! dlatego warto pisać o tytułach, które nie są nowościami wydawniczymi :) a ten drugi tytuł polski, to chyba się domyślam jaki... uważaj! moja Ewka przynajmniej raz dziennie do niego wraca :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dlatego dałam sie szybko przekonać ;) zresztą zeby pokazać pewne nowości po prostu trzeba odwołać się do poprzednich wydań tegoż autora. Ot taki wstęp do... :)
      I tak to ten tytul ;) podejrzewam,ze mocno uzalezniajacy... ;P

      Usuń