wtorek, 17 lipca 2012

"Jajuńciek" Paweł Pawlak





Córa i muzykalna i miłością do kicajców wszelkiej maści pała od małego. Zatem i tej pozycji na jej półeczce (wielgachnej półce raczej) ze skarbami książkowymi zabraknąć nie mogło. A jakiż to egzemplarz wyjątkowy do nas trafił zupełnie przypadkiem ;))) Pani Aniu po stokroć dzięki za to cudo!


Zajce są mega! Zwłaszcza te spod ręki Pana Pawlaka (nomen omen ilustracje nagrodzone w Bratysławie Złotym Jabłkiem na Międzynarodowym Biennale w 2005 r.) Rozbrykane, roześmiane. I choć marchewka w domu jedna i głód doskwiera, robią to, co potrafią najlepiej. W świat ruszają swym muzykowaniem na życie i marchewki zarabiać. Tak babuchna kicajców nakazała, bo sąsiedzi już wilkiem na to muzykowanie i same zające patrzyli. 



Pech chciał, że trafili do ponuro szarego, mgłą spowitego miasta rządzonego przez olbrzymiego i potwornie złego króla. Lugobros Groźny nieudolny i niedoceniony muzyk zakazał rzępolenia, a wszelkie objawy pim-pi-lim-polenia dusił w zarodku. Schwycił nieświadome zagrożenia kicajce (jeden tylko się ostał, bo w porę zdołał czmychnąć - Jajuńćkiem zwany) i pasztet z nich rady był robić. Jednakże dzielny mały Jajuńciek nie mógł na to pozwolić. Wszak odwagi i męstwa zmierzyć się na oko nie da. Czy dał radę? Co zrobił? Czy udało mu się uwolnić braci?


Skoro to dla dzieci książeczka to i pewnie szczęśliwe rozwiązanie tej historii się znalazło. W każdym bądź razie uczta się odbyła, tańce i hulanki, a i kicajce ruszające w dalszą drogę całe i zdrowe. Wraz z babcią oczywiście, bo i na nią wilki zaczęły się krzywo zapatrywać.


I o ile obrazy z tej książki bardzo do mnie przemawiają i do dziecięcia mego również (już nawet jająć woła zamiast zając ;)) o tyle do tekstu zastrzeżenia mam i to czasem spore. Początkowo ciężko mi się to czytało i córa chyba wyczuła, o tyle w miejscu wystąpienia "dur-de-mol" i "jasnej symfonii" po prostu zdębiałam. Oczywiście doceniam inwencję twórcy, jednak owe określenia za bardzo przypominają oryginały. Córa na etapie ciągłego powtarzania zasłyszanych epitetów, parafraz i innych metafor od razu by podchwyciła. A oduczyć niełatwo, za to przeinaczyć aż nadto niestety... ;P Po chwili konsternacji ominęłam niewygodne elementy płynąc z tekstem dalej. I o dziwo nie straszny nam był ów straszliwy król ;D Szczęśliwie książkę (po drobnej cenzurze) można czytać najmłodszym, a to najważniejsze. 



"Jajuńciek"
Tekst i ilustracje: Paweł Pawlak
Wyd. Muchomor
Warszawa 2005


Kicajec/maskotka: wytwór własny


6 komentarzy:

  1. Tytuł tej książki mnie normalnie rozwalił na łopatki.Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zezuzulla kiedyś pisała i odnotowałam tytuł, jeszcze nie zakupiłam, ale teraz odnotowałam po raz drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że "Jajuńciek" z autografem sprawił taką frajdę :) A cenzurowanie... Hmm... Ja jestem mniej ortodoksyjna; wolę pokazać dzieciom (starszym!) inwencję zamiast bezmyślnego podchwytywania tego, co słyszą pod balkonem...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córa ma jeszcze za młoda na te poprzerabiane przekleństwa. Jak będzie większa to zapewne dowie się, co to motyla noga i kurczę pieczone ;))) Ale zamysł twórcy doceniam - starsze dzieci zapewne się z tego uśmieją ;D

      Usuń
  4. I Jajuńcieka też! Też!:D Zakupiliśmy go jeszcze w czasach gdy Jula w planach nawet nie było:D

    OdpowiedzUsuń