piątek, 30 maja 2014

New York! New York! New Yooork!



 Oj tak! Taki neonowy, krzyczący afiszami, reklamami, światłami i serią różnobarwnych kaskad mógł imponować. Mógł zachwycać, zapierać dech i stać się marzeniem. Marzeniem, które za wszelką cenę należy spełnić. Kosztem mnóstwa wyrzeczeń, ale zapewniającym w zamian niezapomniane wspomnienia. I to kiedy, wtedy gdy wszystko na kartki, półki puste, a kolejki długie jak okiem wykol. No można się zachłysnąć! I przepaść. Ale tak przepadać to my uwielbiamy! I zabieramy Was w najszybszą podróż do Nowego Jorku.





Ta książka jest jakby nie patrzeć dziełem przypadku. Oj, nie, nie! Nie takiego. Przypadkowe było jej, a w sumie to samej makiety przetrwanie do naszych czasów (jakkolwiek to brzmi!). Powstała w pełni świadomości obu panów, nielegalnych emigrantów, miała być wydana w kraju ich pochodzenia, w Czechach. Jednak jak to zazwyczaj bywa, rozminęła się z kierunkiem podążania myśli ówczesnych władz i cały nakład poszedł... w atmosferę (dokładniej w CO2 się zamienił ;) ) Jednak przezorny jak widać ubezpieczony i dobrze czasem trzymać pierwowzór dzieła w szufladzie (lub na strychu). Odkopana po 50 latach cieszy nasze oko dziś i wprawia w zdumienie swoją bezkompromisową aktualnością. Bo jak to tak w taki sposób pisać o mieście Wielkiego Jabłka, tak wcale nie na wyrost, a stawiając jakże trafne prognozy?! Czy faktycznie emigrant z komunistycznego kraju był w stanie dostrzec to czego inni nie widzieli? Bo wiedzcie, że to nie jest przewodnik, to niezwykła encyklopedia wiedzy stworzona tak by chłonąć wszystko i zachwycać się detalami. Są fakty, wcale nie suche, są obrazy, całkiem znośne, są i reklamy i łyczek historii, i map sporo, żartów troszkę i całość skondensowana aż po samą twardą oprawę. I skraplać się może od nadmiaru wyszukanych cudowności.




I choć dzieciom, tym mniejszym, ani też przedszkolakom nie poleciłabym to któż zabroni?! Że dziecię nie załapie? W ich intelekt nie wątpię ;) Że nie zapamięta? A się zdziwić można... ;) Czytajmy, czytajmy, tłumaczmy, bawmy się tekstem o ile tylko słuchać zechce. A zaskoczy dorosłych niejednym faktem i skojarzy co należy. Dzieci dostrzegają więcej niż dorośli i po swojemu przetrawiają zdobywane informacje.
Zatem "dedykowane dorosłym" należy skreślić, wpisując "niech czyta kto bądź".

Nietuzinkowe spojrzenie Mahlera na to miasto po dziś dzień wywołuje zachwyt i nie niknące peany. Oko to on miał, by chwytać tak zachwycające zbieżności, wnioski nasuwające się tak subtelnie łączą się z najoczywistniejszymi oczywistościami. Zarówno sam tekst powala, jak i rysunki, mapki, sposób przedstawienia chociażby ulic u zbiegu Broadway. Doskonałość w każdym calu!




Niezapomniana literacka podróż dla nich, jak i teraz dla nas, przedstawiona tak dosadnie w rysunkowym mieście Fuki i Mahlera, świetnie wydana na grubszym papierze, którego zapach narzuca wspomnienie o najbardziej prestiżowej bibliotece w jakiej mieliśmy zaszczyt bywać i nasuwające skojarzenia z najwyśmienitszą drukarnią, w jakiej została stworzona. Większy format, twarde oprawy, papier mat. Uwielbiam i wącham, przeglądam lub po prostu kartkuję za każdym razem, gdy w ręce wpadnie... A często wpada.

Więc jeśli zatem wciąż czekacie na "New York" Saska to porzućcie swoje plany, oczekiwania i wybierzcie o wiele ciekawszą i przestronniejszą wersję Zdenka Mahlera. Jeśli najdzie mnie ochota to i porównanie wrzucę, myślę, że miło będzie zmiażdżyć coś co zadowalało Paryżem, a Nowym Jorkiem już nie zachwyci. Może i bez pardonu, ale nic nie może dorówna  tej pozycją. Full przekrój, ilość elementów cieszących się  uwagą czytelnika, przekrojowość i ta zachłanność w przeglądaniu kolejnych stronnic, chłonięcie najdrobniejszych elementów składowych, jak i ogółu, całości. Ha! Nie odmówicie sobie tej przyjemności. Idziemy o zakład?!



Dzieło Mahlera i Fuki to żaden przewodnik to podróż za jeden uśmiech, cała masa encyklopedycznych wieści przekazywanych w niezauważalny sposób, to ciekawa historia opowiadana przez tubylca, motywator do wyciągania własnych wniosków i ciągnięcia rozważań we własnym środowisku. To sposób na zapomnienie i odzyskanie wiary w to, że nie samo miasto, a ludzie i nie ich historia, a czyny. To ta książka, w której przepaść łatwo i zapomnieć trudno. Przekonajcie się! Miłego!




"Nowy Jork"
Tekst sformułował: Zdeněk Mahler
Ilustracje przedłożył: Valdimír Fuka
Wydać się odważyło: Wyd. Bona
W Roku Pańskim 2011 na Ziemii Krakowskiej.




1 komentarz:

  1. O tak ta książka jest o niebo lepsza niż Nowy Jork Saska. Kocham tę książkę już od bardzo dawna. Uwielbiam sobie ja przeglądać tak kartka po kartce.

    OdpowiedzUsuń