No to lecimy! Komu w drogę, temu... Wiadomo ;) Zamykamy oczy, wyostrzamy zmysły, wysuwamy palec wskazujący i dotykamy magicznej linii, jednym słowem ruszamy w podróż po kolejnej tulletowej krainie. Och, jego książek naprawdę nigdy za wiele, zwłaszcza że są coraz łatwiejsze do zdobycia... Aż szkoda nie skorzystać. Zatem wyruszmy dzisiaj zieloną dróżką w nieznane! I koniecznie zabierzmy w nią nasze pociechy ;)
Tullet wg nas mistrzem gier i zabaw jest! Nikt nie bawi nas i nie bawi się razem z nami lepiej niż on. Czy to po polsku czy w tejże angielskiej całokartonowej wersji. A pomysł na let's go! przecież taki prosty, a tak niekonwencjonalny, nikt na niego w tej formie wcześniej nie wpadł... I jak to możliwe, że tylko ten autor ma tak fantastyczne pomysły?! Bo właśnie to najbardziej zaskakuje w jego pozycjach, ta łatwość zajęcia w tak cudowny sposób czytelnika bez grama tekstu, samym obrazem, a tu nawet zwyczajną bądź i niezwyczajną zieloną linią... Być może sam uwielbia się tak bawić bądź lubi po prostu zabawiać innych. Któż to wie?! Jego książki oparte na tak prostych zasadach, w sam raz dla dziecka ( i przyznam - dla rodzica również), a tak oryginalne, twórcze, odkrywcze, że aż się bardziej zachwycić nie można ;)
No to jak tam?! Gotowi?! Oczy zamknięte? To ruszamy, tylko uwaga na dziury, nieoczekiwane zakręty, przepaście i przerywane linie - łatwo wówczas zgubić drogę ;) I powiem Wam, a raczej napiszę w zaufaniu, że pierwsza za nią chwyciłam, jeszcze przed moją córą, by sprawdzić, z czystej i nieukrywanej ciekawości, co czyhać będzie na nią na kolejnej karcie, czy za następnym zakrętem. I ubawiłam się świetnie, a co się uśmiałam, gdy nagle ścieżka mi się urwała, a ja po omacku starałam się ponownie na nią trafić... Aż trudno się powstrzymać, by oczu nie otworzyć! Spróbujcie sami :)
Powiecie może: "No dobra, ale jak to działa?!" To bardzo proste - różnice faktur! Zielona linia to tak naprawdę zamszowy materiał czy też pasek delikatnego filcu, ale na gładkiej (białej, połyskującej, bo lakierowanej) powierzchnii daje tak niesamowity efekt i mnóstwo genialnej zabawy.
Plus do doskonałości to fakt, iż książkę można "czytać" na wiele sposobów. I większość, jak się okazało, pokazała mi córa! Tak naprawdę nie liczy się czy zaczynamy od początku, lecimy wspak, czy naokoło ( tak też się da!), czy do góry nogami, w lewo czy w prawo... To naprawdę nie ma znaczenia!
Kolejna książeczka zyskująca w naszych oczach status genialnej, na długie zimowe wieczory, na chandrę, jeśli ktoś miewa ;), na mnóstwo godzin rewelacyjnej zabawy i wywołująca euforię nie tylko u najmłodszych!
"The game of let's go!"
Hervé Tullet
Wyd. Phaidon
Londyn 2011.
Chyba wszystkie książki tego autora, które znam są takie inne niż wszystkie :) Niedawno pokazywałam u siebie jego książkę do zabaw z palcem. Świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńFingersy! Oj tak, o każdej jego książce można powiedzieć to samo: jedyna w swoim rodzaju! WYJĄTKOWA! Jednak co Tullet to Tullet :D
Usuń:))) fajna :) muszę poznać!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Ja się jeszcze waham nad zamówieniem kolejnych z tej angielskiej serii - tylko nie wiem, które wybrać! Chciałabym je wszystkie już teraz, natychmiast ;P
UsuńChciałam napisać, ze jestem zbyt leniwa, aby ponownie obcować z obcym językiem, a tutaj proszę, jaka miła niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo chciałabym nabyć którąkolwiek z książek Tulleta.Genialne rozwiązania i to bez konieczności użycia technicznych rozwiązań.
U mnie jutro pojawi się Zula Mol i jej Bajki sercem pisane. Zapraszam
Nic prostszego, jest tego trochę w sieci :)
UsuńNo i bardzo chętnie poczytam. Dzięki za cynk ;) Zjawię się na pewno! ;D
Mam w planach zakupienie całej serii,bo pewnie zanim pojawią się na polskim rynku wydawniczym,to już zdąrzę zapomnieć :)
OdpowiedzUsuńMuszę zerknąć do którejś z tutejszych księgarni. Może i ja go znajdę? :)
OdpowiedzUsuńJedna jego pozycja już do mnie leci (z Twojego polecenia, oczywiście) :)
Trochę Ci zazdroszczę ;) Mi pozostają łowy w necie... Ale i tak nie jest źle ;P
UsuńTullet jest nie do podrobienia, uwielbiamy!
OdpowiedzUsuń